piątek, 16 sierpnia 2024

Republika – „Nowe Sytuacje / Nieustanne Tango”, MM Potocka Productions, 1991, Poland

 




Płytę tę kupiłem 15 IX 1993 r. w nieistniejącym już od dawna sklepie muzycznym „Wideofon” znajdującym się niegdyś przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach. Była to płyta dość droga w tym czasie, bo zapłaciłem za nią wtedy 155 tys. starych złotych. Dla porównania mogę podać, że w tym samym sklepie płyta CD Janis Joplin „Cheap Thrills” kosztowała wówczas 235 tys. zł. Były to sumy bardzo wysokie dla moich ówczesnych bardzo niskich zarobków. Wydania dwóch płyt na jednym kompakcie cieszyły się wtedy wielką popularnością wśród klientów, bo kupujący uważali, że robią dobry interes nabywają na jednym CD dwie płyty winylowe cenie jednego kompaktu. Z tego powodu wiele wytwórni wznawiało wtedy po dwie krótsze płyty winylowe na jednym CD. Takie wydania były np. zespołu Colosseum, czy ZZTop.

Album ten kupiłem głównie dlatego, że chciałem mieć jaką płytę Republiki na CD, a to wydanie wydawało mi się idealne, bo na jednej płycie były nagrane dwa pierwsze albumy tego zespołu, a mianowicie: „Nowe sytuacje” (Polton 1983) i „Nieustanne tango” (Polton 1984). Zresztą w tamtym czasie żadna z tych płyt nie była dostępna osobno na płytach kompaktowych, bo pierwszą z nich na CD Pomaton wydał dopiero w 2001 r., a drugą wydał już wcześniej, bo w 1999 r. Sound-Pol. Ograniczenia techniczne wydawanych wtedy płyt CD sprawiły że z wydania „Nowe Sytuacje / Nieustanne Tango” z 1991 r. usunięto nagranie „Wielki hipnotyzer” znajdujący się oryginalnie na albumie „Nieustanne tango”. Na składance znalazło się kilka wielkich przebojów zespołu Republika, w tym „Śmierć w bikini”, „Halucynacje”, „Nowe Sytuacje”, „Wielki hipnotyzer” i „Nieustanne tango”, tutaj w pierwszej wersji na CD. Jednak zgodnie z ówczesną modą na pierwsze płycie winylowej nie umieszczono wielu znanych i popularnych nagrań grupy wydanych wcześniej na singlach, np. „Kombinatu”. Omawiana tutaj płyta CD została wytłoczona na polskie zlecenie (MMPP-002) w czeskiej fabryce płyt gramofonowych Gramofonové Závody produkującej płyty CD od 1988 r. (w tym czasie w Polsce nikt ich jeszcze nie produkował).

Już wtedy ceniłem twórczość zespołu Republika, bo inaczej nie kupiłbym jego płyty, a polskie płyty zawsze kupowałem bardzo selektywnie. Z perspektywy lat uważam, że ten istniejący w latach 1981-2002 polski zespół tworzący muzykę w stylu nowo falowym był jednym z najlepszych jakie działały na polskiej scenie muzyki popularnej. Liderem i głównym autorem tekstów i muzyki do tego zespołu był wokalista, klawiszowiec i flecista Grzegorz Ciechowski (1957-2001). W części zamieszczonych tutaj nagrań w dziele kompozytorskim wspomógł go gitarzysta i wokalista Zbigniew Krzywański. To dzięki inwencji Ciechowskiego Republika zdołała stworzyć swój własny indywidualny styl, ale także wizerunek sceniczny i medialny, co było wtedy wielkim osiągnięciem na polskiej scenie muzycznej, bo nikt wcześniej nie zdołał tak konsekwentnie tego zrobić. Grupa grała celowo uproszczoną muzykę i do tego stworzyła czarno-biały świat scenografii scenicznej, własnych ubiorów, okładek płyt, a także wykreowała własną modę na nawet fryzury.

Omawiana tutaj składanka miała w sumie trzy wydania, dwa kompaktowe, to omawiane powyżej oraz to przygotowane w 1998 r. przez firmę Sound-Pol, a także jedno wydanie kasetowe z 1991 r. firmowane przez wytwornię Polton. Wszystkie z tych wydań są obecnie już niedostępne, bo od lat nie były wznawiane, a najbardziej pożądanym jest właśnie to tutaj omawiane. Z tego powodu na aukcjach osiąga ono wysokie ceny, zwłaszcza jak jest w dobrym stanie. Moje wydanie tej płyty jest w stanie idealnym może poza samym plastikowym pudełkiem na którym są drobne ryski wynikające z używania. Ale pudełko zawsze można zmienić na nowe.

sobota, 11 listopada 2023

SBB – „SBB”, Metal Mind Productions, 1974 / 2008, Poland

 




Debiutancki album zespołu SBB w powszechnie uważany jest w naszym kraju za jedną z najlepszych płyt w historii polskiego rocka. I faktycznie jest to płyta bardzo dobra, choć ma też swoje wady. Jej głównymi zaletami są: niczym nie skrępowane improwizacje i duża biegłość warsztatowa muzyków tworzących grupę SBB: Józefa Skrzeka (śpiew, gitara basowa, instrumenty klawiszowe), Apostolisa Antymosa (gitara) i Jerzego Piotrowskiego (perkusja). Natomiast główną wadą tego wczesnego wcielenia SBB była konstrukcja jego kompozycji, które moim zdaniem nie były w pełni przemyślane i dopracowane. Przeważnie oscylowały one pomiędzy poezją śpiewaną, bluesem, muzyką klasyczną (widoczne inspiracje Chopinem), a także wirtuozerskimi kompozycjami anglosaskich grup progresywnych, zwłaszcza Emerson Lake And Palmer (budowa kompozycji), ale i jazz rockowych np. Mahavishnu Orchestra (brzmienie solówek gitarowych).

Niespójność tych kompozycji była winą całości zespołu bo to on podpisany był jako kompozytor kluczowych fragmentów albumu, a więc utworów „Odlot” (oryginalnie liczącemu ok. 10 minut) i „Wizje” (także pierwotnie liczącemu powyżej 10 minut). W te dwie dłuższe kompozycje wplecione były w pierwotnym wydaniu albumu winylowego dwa inne utwory autorstwa J. Skrzeka: „Odlecieć z wami” (na końcu „Odlotu) i „Erotyk” (na końcu „Wizji”). Równie intrygujące co sama muzyka były też teksty piosenek z albumu. Były one dziełem Jacka Grania (pseudonim Franciszka Walickiego) i Juliana Mateja (pseudonim Romualda Skopowskiego). Ten drugi okazał się po latach agentem komuszej Służby Bezpieczeństwa. W dodanych nagraniach na płytach CD także znalazły się potem teksty obu tych autorów.

Z drugiej strony trudno mieć pretensje do muzyków o niedopracowanie kompozycji, skoro był to album koncertowy, w którym wszystko zostało nagrane na żywo bez możliwości dodatkowych ingerencji studyjnych. Całość została nagrana podczas występów grupy w studenckim klubie „Stodoła” w Warszawie w dniach 18-19 IV 1974 r. Bardziej dopracowane są utwory dołączane potem do wznowień kompaktowych tego albumu, a pochodzące z sesji radiowych.

Album „SBB” jest jedną z najczęściej wznawianych polskich płyt z muzyką rockową. Gdy przeciętna wydań polskich płyt z okresu PRL rzadko kiedy przekracza 8-10 wznowień, to album „SBB” ukazał się jak dotąd w 21 wydaniach na różnych nośnikach. Aż 12 razy ukazał się na płytach winylowych, 6 razy na płytach kompaktowych, 1 raz na płycie CDr (rosyjskim piracie z 2008 r.) i 2 razy na kasetach. Już sama ta liczba wznowień świadczy o tym, ze jest powszechnie ceniony i to nie tylko w Polsce. Pierwotnie na winylu wydał go komuszy koncern Polskie Nagrania „Muza” pod numerem SXL 1142 w sierpniu 1974 r. Płyta wzbudziła duże zainteresowanie krytyków i szczerą chęć jej nabycia przez publiczność przez co pomimo trzech jej wznowień w tym samym roku (różniły się one kolorem labelów: czerwony lub niebieski, lub kolorem napisów na nich) wciąż nie była dla wszystkich dostępna. Potem był jeszcze 7 razy wznawiana na winylu przy czym w pełni nowe jej wydania ukazały się jedynie w 2016 i 2021 r. (pozostałe nie były sygnowane datą więc trudno ustalić w jakich latach dokładnie się ukazały). Ponadto album ten ukazał się oficjalnie dwukrotnie wydany także przez PN-Muza na kasetach magnetofonowych (w 1974 i 1997 r.), ale zawsze ze zmienionymi okładkami (w tym drugim wypadku także ze zmienionym tytułem).

Z sześciu wznowień tego albumu na płytach kompaktowych jako pierwsze ukazało się to wydane w 1997 r. z tą samą zmienioną brązową szpetną okładką co na wspomnianej powyżej kasecie magnetofonowej. Dopiero w 2004 r. PN-Muza wznowiła tę płytę w oryginalnej okładce ale za to w niewielkim limitowanym nakładzie jako tzw. mini vinyl replica. W tej wersji obie główne kompozycje z tego albumu dodatkowo scalono stąd wystąpiły one tutaj jako „Odlot” i „Wizje” bez podtytułów. Bardziej dostępne okazały się dopiero wznowienia tego albumu przygotowane w wersji CD przez wytwórnię Metal Mind Productions w 2004 i 2007 r. W obu wypadkach repertuar albumu nieco zmodyfikowano poprzez zmianę kolejności nagrań, nowy miks i dodanie dodatkowych utworów . W pierwszym wypadku do oryginalnej płyty dodano trzy nagrania zarejestrowane podczas pamiętnego koncertu w klubie „Stodoła” („Zostało we mnie”, „Wicher w polu dmie” i „Figo-Fago”) a także jedno nagranie zarejestrowane w studio Polskiego Radia Gdańsk w 1974 r. („Toczy się koło historii”). W 2008 r. Metal Mind wznowił ten album w niezmienionej postaci z wersji z 2004 r.

To tę wersję tego albumu nabyłem jesienią 2008 r. w sklepie „Media-Markt” w Zabrzu. W młodości, choć zbierałem płyty winylowe, to nigdy nie miałem go w formie analogowej. Pamiętam jednak jak po raz pierwszy słuchałem tego koncertu z winyla u kolei latem 1982 r., a on zachwycał się efektami stereo na płycie i solówkami wszystkich instrumentów. To było tak niedawno jedynie 41 lat temu - he he he (straszne!). Wtedy średnio mi się podobał, bo przez długie lata nie przepadałem za polskimi wykonawcami. A to głównie dlatego, że w czasach mojej młodości tylko tacy byli dostępni dla mnie na płytach w sklepach muzycznych w PRL.

W drugim wydaniu Metal Mind z 2007 r. album ten urósł do ekskluzywnej i limitowanej wersji dwupłytowej. Ukazał się on jednak pod zmienionym tytułem jako „Complete Tapes 1974”. Zamieszone tutaj pełną wersję koncertu ze „Stodoły” z 1974 r. a ponadto dodano do nich kilka nowych np. „Rock For Mack”. W tej wersji płyta ta jest bardzo rzadka i poszukiwana przez kolekcjonerów.

W 2021 r. ukazało się wznowienie tego albumu starannie przygotowane i wydane przez wytwórnię GAD Records i firmowane wspólnie z koncernem Warner Music Poland który nabył prawa autorskie do nagrań Polskich Nagrań Muza. W tym wypadku przygotowano miks maksymalnie zbliżony do oryginalnego winylowego wydania tej płyty. Osobno wydzielono cztery nagrania dodatkowe (wszystkie z 1974 r.): jedno pochodziło z sesji dla Polskiego Radia w Warszawie („Zostało we mnie”), a trzy pozostałe nagrano w rozgłośni w Berlinie („Odlecieć z wami”, „Erotyk”, „Obraz po bitwie”).

Ciekawe jest to, że japońska wytwórnia Belle Antique Records specjalizująca się w wydawaniu ekskluzywnych wydań płyt kompaktowych przygotowała w niewielkich nakładach w 2014 r. kilka innych klasycznych płyt zespołu SBB (np. „Welcome”) w postaci tzw. mini vinyl replica i formacie SHM-CD, ale wśród nich nie było debiutanckiego albumu SBB (albo przynajmniej ja nic o tym nie wiem). Ich nakłady są dawno wyczerpane a przez to są wyjątkowo trudno dostępne a co za tym idzie - bardzo drogie.

niedziela, 5 listopada 2023

Tadeusz Nalepa – „Bluesbreakout 1971-1972”, PN-Muza, 1991/1992, Poland

 




Album „Bluesbreakout 1971-1972” sygnowany imieniem i nazwiskiem Tadeusza Nalepy to płyta kompilacyjna wydana pierwotnie w 1991 r. i grupująca nagrania z dwóch najlepszych płyt polskiego zespołu blues-rockowego Breakout: „Blues”z 1971 r. i „Karate” z 1972 r. Album „Blues” znalazł się tutaj w całości, z płyty „Karate” utwór tytułowy zamieszono w wersji skróconej o połowę. Właściwie nie wiadomo co skłoniło wydawców do takiego kroku, gdyż co prawda nie umiano jeszcze wtedy nagrywać płyt dłuższych niż 74 minut, ale w wypadku tej składanki ten argument nie miał zastosowania, bo w całości kompilacja ta zawierała jedynie nieco ponad 67 minut muzyki. Przypuszczalnie chodziło raczej o zminimalizowanie kosztów jej produkcji w jakiejś zachodniej fabryce płyt kompaktowych (najpewniej niemieckiej).

Oba albumy zamieszone na tej płycie kompaktowej, a już zwłaszcza ten pierwszy mają ikoniczny status w historii polskiej fonografii rockowej. Autorem muzyki do obu był w większości gitarzysta i wokalista Tadeusz Nalepa silnie inspirujący się twórczością brytyjskich zespołów Fleetwood Mac w jego bluesowym wcieleniu oraz Free ale także holenderską grupą blues-rockową Livin Blues. Natomiast proste ale piękne i poruszające teksty piosenek na obu płytach były dziełem poety, prozaika i zawodowego autora tekstów Bogdana Loebla. Ale wielki wpływ, choć nie w pełni doceniony w opisie obu płyt miał też zespół towarzyszący Nalepie, bez którego nie byłoby ostatecznej aranżacji całości muzyki i jej perfekcyjnego wykonania. Muzykami tymi byli: Dariusz Kozakiewicz (gitara), Jerzy Goleniewski gitara basowa), Józef Hajdasz perkusja), Tadeusz Trzciński (gitara, śpiew, harmonijka ustna).

Ikoniczne były też okładki tych płyt, a zwłaszcza pierwszej z nich, na której Tadeusza Nalepa prowadzi swego małoletniego syna. Syn jest w szaliku, bo fotografię zrobiono w zimny dzień, a w finalnej wersji sprawia wrażenie sielankowego przechadzki ojca i syna w słoneczny dzień. Fotografie do okładek obu płyt wykonał Marek Karewicz, on także przygotował projekty graficzne okładek tych płyt.

W wypadku omawianej tutaj składanki wykorzystano istniejącą już okładkę płyty „Blues” którą zmodyfikowano w ten sposób, że zmieniono jedynie nazwę wykonawcy i tytuł samej płyty. A więc zamiast „Breakout” wstawiono „Tadeusz Nalepa”, a słowo „Blues” zamieniono zwrotem „Bluesbrekaout 1971-1972”.

Płyt „Bluesbreakout 1971-1972” ukazała się jak dotąd w siedmiu wersjach, na pięciu na płytach kompaktowych, w tym jednej pirackiej (rosyjskiej sygnowanej przez Time Blues) oraz na dwóch legalnie wydanych w 1991 r. kasetach przez firmę Art Mark. Z czterech polskich legalnie wydanych kompaktów dwa ukazały się w 1991 r., a dwa w 1992 r. Wszystkie z nich zostały wydane przez dawny komuszy koncern Polskie Nagrania Muza (choć jedno z jego wznowień z 1992 r. wykonano na Węgrzech, stąd w górnej prawej stronie okładki nie miała ona symbolu PN-Muza). Co najciekawsze wszystkie te płyty kompaktowe (oprócz rosyjskiej) miały to samo oznaczenie PNCD94.

Mnie udało się kupić bardzo rzadkie wznowienie tej płyty z tzw. pictures disc okładki na samej płycie CD wydane w niewielkim nakładzie w 1992 r. Album ten kupiłem w sklepie „Videofon” przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach latem 1992 r. Album ten w rzadszych wersjach takiej jak moja jest poszukiwany przez kolekcjonerów.

niedziela, 29 października 2023

Andrzej Kurylewicz – „Film Music. Extracts From The Original Soundtracks”, Olympia / Sound-Pol, 1994, UK / Poland

 



Andrzej Kurylewicz (1932-2007) był jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki współczesnej, w tym klasycznej, jazzowej i filmowej. Był też dyrygentem, i instrumentalistą grającym na fortepianie, puzonie i trąbce. Był jednym z tych polskich kompozytorów, którzy bardzo cenieni byli także za granica, w tym w Niemczech i Stanach Zjednoczonych.

Szerokiej rzeszy publiczności dał się poznać głównie jako kompozytor muzyki filmowej. Jednak przeważnie w PRL jego muzykę można było posłuchać jedynie bezpośrednio na ścieżkach z filmów, bo komuszy koncern płytowy PN-Muza nie był w stanie wydać ścieżek z muzyką z tych filmów na płytach winylowych.

Gdy na początku lat 90. Inicjatywę wydania płyt przejęły prywatne wytwórnie, to doceniając rynkową wartość muzyki Kurylewicza postanowiono wydać na płycie kompaktowej wybrane co lepsze fragmenty jego muzyki skomponowane przez niego do popularnych polskich seriali i przedstawienia Teatru Telewizji. Płytę tę przygotowała i wydała polska wytwórnia Sound-Pol, ale nie osobiście, a zleciła jej produkcję firmie Olympia Compact Disc Ltd w Londynie, gdyż w Polsce nie było jeszcze wtedy fabryki płyt kompaktowych.

Firma Sound-Pol istniała w Warszawie od 1990 r. i funkcjonowała przez całe lata 90. wydając płyty i kasety z różną muzyką. W przeciwieństwie do innych wydawców produkujących wtedy płyty i kasety w Polsce firma Sound-Pol dbała zawsze o zdobycie praw autorskich na wydawane przez siebie produkty, ale też przez to jej płyty i kasety były znacznie droższe niż te same wyroby innych polskich przeważnie pirackich producentów. Z tego powodu nie sprzedawały się one najlepiej i nie przynosiły takich zysków na jakie liczono.

Na omawianej tutaj płycie kompaktowej znalazły się fragmenty oryginalnych ścieżek dźwiękowych (Soundtrack) do na stępujących polskich seriali telewizyjnych: „Polskie drogi” (1977 r.,  11 odcinków, reż. Janusz Morgenstern), „Nad Niemnem” (1986 r., 4 odcinki, reż. Zbigniew Kuźmiński), „Lalka” (1978 r., 9 odcinków, reż. Ryszard Ber) oraz do przedstawienie teatralnego przygotowanego przez Teatr Polski w Szczecinie (1978 r., reż. Janusz Bukowski).

Mnie najbardziej zależało na muzyce do tego ostatniego przedstawienia, gdyż ta skromna wizualnie, ale mocno poruszająca wersja poematu „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza zrobiła na mnie wtedy wielkie wrażenie. Myślę, że grający w niej wybitni polscy aktorzy stworzyli w tym przedstawieniu jedne z najlepszych swych kreacji artystycznych. 

W 1994 r. album ten ukazał się na płycie kompaktowej oraz na kasecie magnetofonowej i do chwili obecnej nie został wznowiony na tych czy innych nośnikach. Myślę, że obecnie nie byłoby to możliwe także z tego powodu, że właściciele praw autorskich do wspomnianych powyżej seriali i przedstawienia teatralnego nie zgodzili by się na ponownie jej wydanie w takiej formie (czyli jako skrótów całości). Z tego powodu jest to płyta rzadka i trudna kupienia.

Ja swój egzemplarz tej płyty kupiłem w 1994 r. w Księgarni Muzycznej „Videofon” w Gliwicach.

niedziela, 22 października 2023

Klan – „Mrowisko”, PN-Muza / Digiton, 1917 / 1991, Poland / Germany

 



Album „Mrowisko” zespołu Klan jest jedną z najbardziej cenionych przez mnie płyt w polskiej muzyce rockowej. To suita przygotowana przez grupę Klan do spektaklu baletowego pod tym samym tytułem. Kompozytorem muzyki do tej suity był lider zespołu wokalista i gitarzysta Marek Ałaszewski, a autorem słów był współzałożyciel zespołu Klan, choć nie jego członek muzyk i dziennikarz Marek Skolarski. Muzyka z tego albumu była polskim psychodelicznym rockiem mocno inspirowanym ówczesnymi zespołami amerykańskimi, a zwłaszcza grupa Vanilla Fudge, ale także innych wykonawców, m.in. zespołu Santana. Ałaszewski był studentem Akademii Sztuk Pięknych dlatego był w stanie sam zaprojektować interesującą okładkę do tej płyty – na pewną jedną z ciekawszych w historii polskiej sztuki projektowania okładek płyt.

Jak dotąd album ten ukazał się w 16 różnych wydaniach z czego 14 wersjach na winylach, 5 wersjach na płytach kompaktowych (z czego jednej pirackiej) i 1 wersji na kasecie (pirackiej). W młodości, czyli ponad 40 lat temu jak zaczynałem swą przygodę z kolekcjonerstwem płyt to nie miałem tego albumu, bo już wtedy żadna z jego wersji winylowych nie była dla mnie dostępna. Chodzi oczywiście o jego wydania na płycie winylowej jakie ukazały się w PRL wydane przez komunistyczny koncern Polskie Nagrania „Muza” w 1971 r., a potem wznowione w 1973 i 1975 r.

Album ten kupiłem latem 1992 r. nie istniejącej od dawna księgarni muzycznej „Videofon” przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach (a więc w samym centrum miasta). Nabyłem wtedy pierwsze wydanie tego albumu jakie ukazało się na płycie kompaktowej przygotowane przez polską wytwórnię płytową Digiton z siedzibą w Warszawie, ale wyprodukowanej w Niemczech. Była to wytwórnia powstała na bazie dawnego Klubu Płytowego Razem wydającego rzadkie płyty w latach 80. XX w., a więc u schyłku PRL. Oprócz reedycji samego albumu w wersji winylowej na kompakcie dołożono kilka nagrań singlowych zespołu w tym rewelacyjny utwór "Z brzytwą na poziomki" łączący psychodelię z groteską.

W chwili gdy ją kupowałem była to płyta bardzo droga, bo kosztowała tyle ile płyty renomowanych zachodnich wykonawców. Z tego powodu mało kto tę płytę wówczas mógł kupić, podobnie jak inne albumy polskich wykonawców wydane przez tę wytwórnię. Z tego powodu już w latach 90. ten album, podobnie jak inne płyty Digitonu były bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów, a przez to stawały się coraz droższe. Ten czas trwał aż do wznowienia tego albumu na CD przez Polskie Nagrania w 2005 r.

Potem ten album był jeszcze kilka razy wznawiany na CD, z czego najważniejsze z n ich dotyczyło wersji wydanej przez wytwornię GAD Records w 2019 r. Od chwili tych reedycji, a zwłaszcza tego ostatniego cena tego albumu na aukcjach znacząco spadała, ale nadal pierwotna wydanie Digitonu jest bardzo cenione i najdroższe w zakupie.

niedziela, 15 października 2023

Kombi – „Kombi”, PN-Muza, 1979 / 2005, Poland

 




To debiutancki album polskiego zespołu Kombi a zarazem płyta należąca do kanonu polskiego pop-rocka. Pierwotnie album ten wydała polska firma fonograficzna Pronit powiązana z koncernem Polskie Nagrania „Muza”. Zlikwidowane w 2000 r. Zakłady Tworzyw Sztucznych „Pronit” w Pionkach pod Warszawą były przedsiębiorstwem chemicznym, które dorywczo wydawało także płyty. Po jego likwidacji katalog tej wytwórni częściowo przejął koncern Polskie Nagrania „Muza”.

Płyta ta do chwili obecnej ukazała się jedynie w 9 wersjach. W 5 wersjach na winylu: 4 wydanych w różnych wariantach przez Pronit w 1979 r., 1 sygnowanej przez Wifon, 2 wersjach na kasecie magnetofonowej w różnych okładkach wydanych także przez Wifon w 1979 r. oraz 2 wersjach kompaktowych wydanych przez Polskie Nagrania Muza w 2005 r.: jednej w formie eleganckiej repliki wydania winylowego i drugiej w formie digipacka.

Obie wersje kompaktowe tego albumu, a zwłaszcza ta wydana w limitowanej formie w postaci mini vinyl repliki są bardzo rzadkie, a przez to poszukiwane przez kolekcjonerów. Ja swoją wersję tej płyty w wersji mini vinyl replica kupiłem w nie istniejącym już salonie „Kolporter” w Centrum Handlowym „Forum” w Gliwicach pod koniec 2009 r.

niedziela, 8 października 2023

Czesław Niemen – „Idée Fixe”, PN-Muza, 1978/2023, Poland

 






Podwójny album „Idée Fixe” wzbogacony dodatkowo singlem EP był ostatnią płytą Czesława Niemena wydaną w latach 70. W sumie album ten ukazał się w dziesięciu wydaniach na winylu (4 wydania z 1978 r, jedno z 2020 r. i jedno z 2023 r.), płytach CD (1 wydanie w zmienione okładce), CDR (pirackie z 2007 r.) i jedno na płycie SACD (z 2023 r.). Jak z tego wynika to dość trudno dostępna płyta, zwłaszcza w  formacie CD.

Zawsze chciałem ją posiadać w swojej kolekcji CD, ale też chciałem mieć jej wersję oryginalną, a dodatkowo jeszcze w oryginalnej okładce z epoki. Taka możliwość nastąpiła dopiero obecnie dzięki temu, że koncern Warner Bros posiadający prawa do dawnych nagrań PN-Muza wznowił ją w formacie SACD na 75-lecie EMPiK. W tej postaci album ten zawiera nie tylko oryginalny repertuar podwójnego winyla, ale także dołączonej do niego EP ze suitą „Sen Srebrny Salomei”. Pod względem technicznym album prezentuje się wręcz wzorcowo nie ma w nim nawet śladu zjawiska zwanego loudness war.

Muzyka na tym albumie jest raczej dość trudna, bo reprezentuje szeroko rozumianą twórczość eksperymentalną i elementami rocka progresywnego i jazzu fusion. Kompozycje nie zawsze są w pełni udane, ale na pewno zawsze są oryginalne i poszukujące, a co za tym idzie zasługują na uwagę – przynajmniej moją.

Płytę tę kupiłem w internetowym sklepie EMPiK w dniu 30 IX 2023 , a odebrałem ją w sklepie stacjonarnym tej sieci na rynku w Gliwicach we wtorek w dniu 3 X 2023 r.

niedziela, 1 października 2023

Ramones – "Loud, Fast Ramones: Their Toughest Hits" x 2, Warner Bross, 2002, Europe

 






To płyta kompilacyjna amerykańskiego zespołu punkowego Ramones - jednej z legend rocka. Do chwili obecnej ten album ukazał się w 14 wersjach na CD i w ani jednej na winylu. Do pierwszego europejskiego i amerykańskiego wydania tego albumu dodano w jego limitowanej edycji drugą płytę z koncertem z 1985. To właśnie to wydanie tego albumu w jego wersji dwupłytowej kupiłem w połowie 2003 r. w nie istniejącym już od 20 lat sklepie płytowym "Elvis" przy ul. Plebańskiej w Gliwicach. Zawsze po zakupie zdzierałem wszystkie nalepki jakie były naklejone na pudełkach od płyt, ale w tym wypadku tego nie zrobiłem dzięki czemu wszystkie te nalepki przetrwały do chwili obecnej. Teraz te nalepki są wielką atrakcją, bo są widomym świadectwem istnienia tego sklepu i cen jakie wtedy były na płyty kompaktowe.

A więc mamy tutaj nie tylko oryginalne naklejki reklamujące ten album w jego limitowanej edycji, ale także naklejkę z logo sklepu "Elvis" w Gliwicach oraz naklejkę z ceną o wartości 61 zł. Wtedy to była wysoka cena za płytę i ludzie nie chcieli tyle płacić, stąd jeszcze tego samego roku upadł także sklep płytowy "Elvis" ( i wiele innych podobnych sklepów muzycznych w Polsce). Dzisiaj prawie już nie ma nie takich sklepów z płytami jak "Elvis", a płyt CD sprzedaje się bardzo mało. Teraz ludzie kupują muzykę płacąc za jej formę w streamingu i nabywając dosłownie "powietrze" w abonamencie - a co dziwne, są jeszcze z tego bardzo zadowoleni. A jedynymi którzy zyskali na tej nowej formie sprzedaży muzyki są koncerny muzyczne, które teraz nie musząc produkować nawet nośników muzyki a z jej cyfrowej dystrybucji mają jeszcze większe zyski.

Na streamingu najwięcej tracą artyści tworzący muzykę, zwłaszcza ci mniej komercyjni, gdyż nie licząc mega popularnych gwiazd, dostają oni jedynie grosze grosze za udostępnianie swej muzyki na platformach streamingowych. Te niskie dochody nie pozwalają im na normalne utrzymanie. Z tego powodu tak wielu artystów żyje głównie z koncertów. Znaczna ich część wycofała też swe nagrania z patologii jaką jest streaming. Na tej formie dystrybucji tracą też klasyczni fani kupujący fizyczne płyty i zbierający muzykę na tradycyjnych nośnikach, bo te w ostatnich latach gwałtownie zdrożały. Jeszcze parę lat temu płyty CD można było ku[pić płyty CD na wyprzedażach, a nawet dobre tytuły kosztowały jedynie po 20 zł. A obecnie pierwsza lepsza płyta markowego wykonawcy czy nawet te same płyty które niegdyś były w przecenie, a obecnie zostały wznowione, często w gorszych papierowych kopertach, kosztują znacznie więcej niż ich dawne odpowiedniki.

poniedziałek, 3 maja 2021

Jethro Tull - "This Was", Chrysalis, 1968/2014 EU

 

W tym roku, dosłownie w tych daniach, mija dokładnie 40 lat od chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszałem płytę "This Was" zespołu Jethro Tull. Nadano ją w Programie III PR w dwóch częściach w dniach 20 kwietnia i 6 maja 1981 r. w audycji "Muzyczna Poczta UKF". Miałem wtedy 17 lat, leżałem na podłodze w pokoju gościnnym rodzinnego domu i jej słuchałem. I choć bardzo mi się podobała, to nie mogłem jej nagrać, bo nie miałem pustej kasety magnetofonowej na jakiej mógłbym to zrobić. Bo wbrew obecnej propagandzie, choć ówczesne polskie kasety Low Noise C-60 nie były najlepsze, ale jak na tamte czasy były całkiem drogie jak na możliwości finansowe nastolatka jakim byłem. A ponadto był to już czas kryzysu gospodarczego i niedoboru towarów i nawet jakbym miał te pieniądze to i tak nie mógłbym jej kupić, bo nigdzie jej nie było. I choć ogarnęła mnie wtedy wielka żałość, to jednocześnie poprzysiągłem sobie, że kiedyś kupię sobie tę płytę. Teraz, po wielu latach mogę jej słuchać do woli, bo mam trzy różne jej wydania.

sobota, 18 stycznia 2020

Kolekcjoner płyt – w przeszłości i obecnie (kilka refleksji)



Termin „kolekcjoner” pochodzi od francuskiego słowa „collectionneur” wywodzącego się z kolei od łacińskiego słowa „collector” oznaczającego zbieracza (ale też poborcę podatkowego).

Co oznacz ten termin? Kolekcjonerstwo, to gromadzenie obiektów według przyjętych z góry kryteriów. Pierwotnie dotyczyło przedmiotów wykonanych z drogocennych kruszców, a potem także wszelkich dzieł sztuki, a z biegiem czas także pamiątek, archiwaliów, zabytków kultury itp. Pierwotnie kolekcjonerami byli władcy i najbogatsi ludzie, ale też instytucje, np. świątynie. Stworzone przez nich kolekcje dały początek znanym do dzisiaj muzeom, np. muzeum watykańskiemu, Luwru, Ermitażu itp. Wraz z bogaceniem się społeczeństwa i jego demokratyzacją nastąpiło upowszechnienie kolekcjonerstwa także wśród niższych grup społecznych. Od teraz kolekcjonerem mógł zostać każdy, a więc nie tylko książę, arystokrata, czy bogaty mieszczanin, ale także zwykli obywatele. Oczywiście wraz z kolejnymi epokami zmieniały się przedmioty które kolekcjonowano i kryteria jakimi się kierowano przy ich gromadzeniu.

Z opisanego powyżej punktu widzenia kolekcjoner płyt jest tylko jednym z wielu typów kolekcjonerów, ani lepszym, a ni gorszym niż kolekcjonerzy innych przedmiotów, np. dawnych pocztówek czy znaczków. Tym co wyróżnia kolekcjonerów płyt od np. kolekcjonerów dzieł sztuki jest to, że gromadzą przedmioty wyprodukowane fabrycznie w dużych ilościach, a więc stosunkowo pospolite. Z tego względu tak ważne jest to, jakie dokładnie nośniki nagrań taki kolekcjoner zbiera. To istotna informacja, bo zgodnie z zasadami kolekcjonerstwa wartościowsze i droższe jest to, co rzadsze. To mogą być zapisy nutowe, cylindry z nagranym dźwiękiem, oryginalnie nagrane taśmy szpulowe, płyty ebonitowe, szelakowe, winylowe, taśmy szpulowe, kasety magnetofonowe i wreszcie płyty kompaktowe. W wypadku tego krótkiego eseju chciałbym opisać ogólnie jedynie kolekcjonerów płyt winylowych i kompaktowych.

Kolekcjonerzy płyt winylowych pojawili się wraz z płytami winylowymi w końcu lat 40. XX w. Z kolei kolekcjonerzy płyt kompaktowych pojawili się wraz z płytami kompaktowymi w pierwszej połowie lat 80. XX w. Te pierwsze wydania płyt winylowych i kompaktowych są na pewno kolekcjonerskimi rarytasami i osiągają wysokie ceny na różnego rodzaju aukcjach, zwłaszcza egzemplarze w idealnym stanie technicznym. Oczywiście w tej grupie płyt znacznie droższe są egzemplarze płyt winylowych z powodu większego upływu czasu od ich wydania i rzadszego występowania.

Bycie kolekcjonerem płyt w Polsce nigdy nie było łatwe, choć obecnie wydaje się jednak znacznie łatwiejsze niż kiedyś. Kiedy ja zacząłem zbierać płyty, a więc na początku lat 80. XX w., każda nowa bardziej wartościowa zachodnia płyta winylowa kosztowała miesięczną pensję. W 1980 r. przeciętny zarobek w PRL wynosił ok. 6 tys. zł, co przy ówczesnej czarnorynkowej cenie dolara dawało ok. 20-25 dolarów miesięcznie.

Przy tak niskich zarobkach każda zachodnia płyta winylowa kosztowała majątek. Przykładowo egzemplarz nowego podwójnego albumu „The Wall” zespołu Pink Floyd kosztował wówczas ok. 6500 zł. Było to więcej niż wynosiła ówczesna statystyczna miesięczna pensja, a przecież większość ludzi, a ni wówczas, ani obecnie, nie ma statystycznie średnich zarobków. Z ekonomicznego i egzystencjalnego punktu widzenia kupno tej płyty w tym czasie i to za takie pieniądze było czystym szaleństwem. Jednak osoba, którą taką płytę wówczas kupiła nie tylko postrzegana była jako kulturalnie progresywną, bo posiadającą rzadkie dobro, którego nie posiadał żaden inny obywatel. A więc ówczesny kolekcjoner płyt posiadający zachodnie płyty winylowe był osobą pożądaną towarzysko i powszechnie szanowaną z powodu posiadania rzadkich i drogich dóbr kultury, o których dodatkowo wszyscy wiedzieli, że są bardzo drogie. Z kolei inni kolekcjonerzy bardzo zazdrościli takiego nabytku, bo wiedzieli, że nie można go łatwo zdobyć.

W listopadzie 2019 r. średnia krajowa pensja w Polsce wynosiła ok. 5.229 zł brutto, co dawało ok. 3.775 zł netto. W przeliczeniu na dolary wynosiła ona więc ok. 993 dolary. W porównaniu z 20-25 dolarami na miesiąc z 1980 r., to wręcz kosmiczny wzrost zarobków (w sumie o około 3.872 procent), a także możliwości zakupowych Polaków, w tym kolekcjonerów płyt. Obecne najnowsze limitowane wydanie albumu „The Wall” w ekskluzywnej limitowanej edycji w sieci sklepów EMPiK, uważanej za nie najtańszą, kosztuje w zaokrągleniu 132 zł, a ten sam album w wersji kompaktowej jedynie ok. 38 zł. Jak więc widać w porównaniu do obecnych średnich zarobków płyty z zachodnią muzyką znacząco staniały, a ich posiadanie nie jest już żadną nobilitacją, bo dosłownie każdy może je sobie bez problemu kupić. Za obecną średnią pensję Polak może sobie kupić ponad 99 albumów „The Wall” zespołu Pink Floyd w wersji kompaktowej i 28 w wersji winylowej, gdy w 1980 r. mógł sobie kupić tylko jeden.

Biorąc pod uwagę te fakty jest oczywiste, że kupno takiej płyty w przeszłości wiązało się ze znacznie większym wysiłkiem finansowym i wyrzeczeniami ze strony kupującego niż obecnie. Nie można więc porównywać ówczesnego kolekcjonera płyt i jego zaangażowania z tym co prezentuje przeciętny obecny kolekcjoner płyt. Streszczając całą sytuację można powiedzieć że pod względem finansowym wtedy było znacznie trudniej być kolekcjonerem płyt niż obecnie. Większość obecnych kolekcjonerów płyt z młodszego pokolenia w ogóle nie widzi takiego problemu, bo się z nim nigdy nie zetknęła w praktyce. Ale pokolenie zaawansowanych 50-latków, do jakiego należę zna go doskonale z autopsji. Dlatego śmieszy mnie chwalenie się przez ludzi na różnych fanowskich portalach grupujących kolekcjonerów płyt, że kupili jakieś albumy w przecenie. Bo w sumie czym się tutaj chwalić? Tym, że kupiło się płytę za cenę puszki piwa? Że się jest tanim sprytnym, a inni są głupi, bo dali za nią pełną cenę, czyli np. 30-50 zł? A przecież w kolekcjonerstwie, w tym także płytowym zawsze chodzi też o to, aby mieć coś czego inni nie mają, a nie o to, aby chwalić się rzeczami pospolitymi znalezionymi w przecenie.

Oczywiście nie każdy fan muzyki musi być od razu kolekcjonerem płyt, bo np. tylko lubi posłuchać sobie muzyki i nie zależy mu na posiadaniu jej nośników. Ale też taka osoba nie powinna przedstawiać się jako kolekcjoner płyt, a jedynie jako fan muzyki. Taka osoba jako słuchacz może zresztą bardzo łatwo dotrzeć do większości nagrań niedostępnych dla moje pokolenia przeważnie „za darmo” w Internecie. Co sprytniejsi i zamożniejsi mają obecnie przeważnie wykupiony jakiś abonament streamingowy, a przy tej okazji uzyskują dostęp do całych katalogów nagrań. Ale pomimo tego dostępu na pewno nigdy taka osoba nie będzie kolekcjonerem płyt, bo aby nim być, trzeba je mieć na fizycznych nośnikach. Ciekawe jest to, że część z takich osób nie jest wcale mało wykształcona, czy biedna, a jedynie uważa się za nowoczesnych, bo nie kupuje fizycznych nośników dźwięku a jedynie ich postać cyfrową. Jednocześnie ta sama grupa doraźnych melomanów uważa ludzi nadal kupujących muzykę na fizycznych nośnikach za mało nowoczesnych, zacofanych technologicznie i pospolitych frajerów.

Ja z pewnością należę do tychże frajerów, bo nadal kupuję płyty w postaci fizycznej. W przeciwieństwie do obecnej mody na winyle ja nadal kupuję jedynie płyty kompaktowe. Wbrew temu co jest obecnie lansowane w propagandzie jest to nadal najlepszy nośnik dźwięku dla muzyki. Problemem są tylko źle, czyli za głośno, nagrane płyty kompaktowe – ale to zupełnie osobna sprawa. Większość znanych mi obecnie z autopsji kolekcjonerów płyt, to także osoby w moim wieku, w przeważającej większości mężczyźni po 50. pamiętający coraz bardziej zamierzchłe czasy PRL-u. Jedni z nich kolekcjonują jedynie płyty CD, tak jak ja, inni płyty winylowe, ale większość kolekcjonuje płyty CD i winyle, a takżę kasety magnetofonowe. W związku z tym, że są to tzw. stare wygi ich kolekcje są przemyślane, przeważnie dość duże i zawierają często rzadkie wydania płyt. Kolekcjonerzy ci mają różne zawody i raczej należałoby ich zaliczyć do ludzi średnio zamożnych, ale wśród nich zdarzają się też finansowi krezusi o naprawdę dużych zarobkach. To w ich kolekcjach są te najrzadsze i najdroższe płyty, często z limitowanych serii np. japońskie czy wydane na złocie np. ekskluzywne audiofilskie serie wytwórni MFSL. Oni także przeważnie mają też bardzo drogi sprzęt audio do odtwarzania muzyki. Niektórzy z nich już w okresie PRL mieli dość duże kolekcje płyt.

Generalnie rzecz biorąc kolekcjonowanie jest czymś pozytywnym, bo człowiek gromadzi jakieś przedmioty, często wartościowe, zbiera o nich informacje, a przy okazji się kształci, a przede wszystkim ma pasję i cel w życiu, bo ciągle będzie chciał o coś uzupełnić swoją kolekcję. W większości kolekcjonerzy to mężczyźni, bo tylko oni mają tyle fantazji, aby robić coś, co generalnie nie przynosi zysku, a jedynie wydatki. Kobiety są bardziej praktyczne i uważają, że kupowanie jakichś przedmiotów tylko po to aby je ustawić na półce nie ma sensu. Ale godzą się na to, bo są zadowolone ze szczęścia swoich mężów, a przy okazji pewne tego, że nie mają oni jakichś innych znacznie bardziej niebezpiecznych, z ich punktu widzenia, upodobań. Istnieje też krucha granica pomiędzy racjonalnym kolekcjonowaniem przedmiotów, w tym płyt, a manią polegającą na natrętnym gromadzeniu każdego przedmiotu, czy płyty jaki wpadnie komuś w ręce. Tą granicą jest rozsądek. Niestety, niektórzy ludzie go tracą czego przykładem są opisywani niekiedy w Internecie i prasie kolekcjonerzy maniacy, którzy mają tysiące płyt, często tych samych ale w różnych wydaniach, gdy jednocześnie nie mają na ogrzewanie czy remont mieszkania. Najgorsze jest jednak to, że przeważnie też mają oni zwichnięte relacje z otoczeniem, a ich życie osobiste i społeczne wygląda jak pasmo klęsk.

Ja bym podzielił kolekcjonerów nagrań na następujące grupy:
1) pod względem gromadzonych nośników na:
- kolekcjonerów kaset magnetofonowych (nie jest ich zbyt wielu)
- kolekcjonerów płyt winylowych (to mała, wpływowa i hałaśliwa grupa, ale w sumie znowu nie aż tak liczna jakby się wydawało)
- kolekcjonerów płyt kompaktowych (tych jest nadal najwięcej, choć w ostatnich latach ich liczba znacznie spadła, ale moim zdaniem – głównie takich doraźnych zbieraczy)
- kolekcjonerów nośników mieszanych gromadzących głównie jeden rodzaj nośnika, np. winyli, ale kupujących też okazjonalnie płyty CD oraz kasety magnetofonowe.

2) pod względem ekskluzywności wydań poszczególnych płyt na:
- kolekcjonerów standardowych wydań płyt CD i winyli
- kolekcjonerów wydań specjalnych, np. edycji limitowanych, płyt CD na złocie, wydań japońskich itp.

3) pod względem jakości dźwięku na:
- audiofilów preferujących drogie specjalne wydania płyt dla koneserów idealnego dźwięku
- kolekcjonerów kupujących najczęściej zwykłe wydania płyt (nie zremasterowane i zremasterowane)
- kolekcjonerów kupujących prawie wyłącznie płyty nie zremasterowane

4) pod względem podejścia do kolekcjonerstwa na:
- zwykłych kolekcjonerów racjonalnie kupujących pewną określoną liczbę płyt za z góry określoną kwotę w miesiącu
- fanatyków kupujących każdą interesującą ich płytę bez względu na cenę i nie znających umiaru w ilości nabywanych płyt
- kolekcjonerów okazjonalnych kupujących płyty tylko niekiedy, przez przypadek, najczęściej w przecenie, często z powodów sentymentalnych
- kolekcjonerów przypadkowych jedynie niekiedy kupujących płyty, ale ich celowo nie zbierających.

Oczywiście można także podać wiele innych kryteriów jakimi kierują się kolekcjonerzy płyt przy ich nabywaniu, np. jedni kupują tylko płyty nowe, a inni wyłącznie używane (dotyczy to zwłaszcza dawnych wydań  winylowych). Jeszcze inni zbierają tylko limitowane edycje, a inni japońskie wydania itp. Ciekawym przypadkiem jest zwłaszcza dziwna opinia mająca wręcz charakter natręctwa polegająca na przekonaniu, że pewne wydania płyt są lepsze od innych. Najczęściej za te lepsze uważane są (obojętnie czy na winylu czy na kompakcie) edycje japońskie czy amerykańskie. I choć w części wypadków ma to uzasadnienie, to jedna nie zawsze. Choćby z tego powodu, że jeżeli grupa była europejska i w Europie znajdowała się taśma matka, to europejskie wydanie takiej płyty będzie na pewno lepsze niż jej reedycja amerykańska czy japońska, bo było nagrane z bardziej pierwotnej wersji studyjnej. Ponadto japońskie wydania płyt nieco inaczej brzmią, zwłaszcza te kompaktowe. Przy japońskich wydaniach dochodzi jeszcze fetyszyzacja tzw. obi, czyli japońskiej reklamówki dołączanej do każdej płyty nie będącej jednak częścią jej oryginalnego europejskiego czy amerykańskiego wydania. Fanatycy uważają że bez obi japońskie wydanie się nie liczy. A to absurd. To tak jakby uważać, że nie jest się Japończykiem, bo się nie nosi kucyka. A kucyków się już nie nosi, bo nie ma samurajów.- he he he.

Teoretycznie kolekcjonerstwo powinno sprzyjać socjalizacji i stosunkom międzyludzkim. I faktycznie pozytywnie wpływa na ludzi, bo tacy kolekcjonerzy się spotykają w celu pochwalenia się pomiędzy sobą swymi nowymi zdobyczami, czy po prostu po to aby wymienić opinie na temat płyt. Jednak nie zawsze takie spotkania przebiegają bezkonfliktowo, zwłaszcza jak tematy schodzą na sprawy polityczne czy światopoglądowe. Ale to oczywiście osobna kwestia, na pewno jednak wskazuje na to, że każdy kolekcjoner jest też najzwyklejszym obywatelem wyrosłym w jakimś kręgu poglądów, a pasja kolekcjonerska jedynie częściowo niweluje różnice pomiędzy poszczególnymi kolekcjonerami i ich postrzeganiem świata. Niektórzy ze znanych mi zbieraczy płyt są tak zazdrośni o swoje zbiory, że nigdy nie zaproszą nas do swojego domu, abyśmy nie skalali swym wzrokiem ich „ssskarbów”. W przeszłości dodatkowo bali się też tego, że będziemy chcieli przegrać ich płyty na taśmę. O tym, aby chcieć od takiego pożyczyć jakąś płytę należy od razu zapomnieć, bo wcześniej taki osobnik raczej sprzeda duszę diabłu niż pożyczy nam swoją z trudem zdobytą płytę. Niekiedy problemem jest też wzajemna wymian czy sprzedaż płyt pomiędzy poszczególnymi kolekcjonerami. Pojawiają się one zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś chce wykorzystać dla własnej korzyści finansowej przewagę w dostępie do rzadkich płyt i jako pośrednik sprzedaje je kolegom po zawyżonych cenach.

To na razie koniec moich refleksji nad kondycją osobników zwanych „kolekcjonerami płyt” w przeszłości i obecnie.

Foto pochodzą z portalu Pixabay.

środa, 16 października 2019

Wypożyczalnie płyt kompaktowych 1990-1993

Reklama odtwarzacz Sony CDP-101


Wstęp

Na początek trzeba wyjaśnić, że to wspomnienie dotyczy głównie takich wypożyczalni płyt kompaktowych, z którymi miałem jakiś kontakt: bezpośredni, czy pośredni. Chodzi o to, że te gliwickie znałem osobiście, bo często w nich wówczas bywałem, a te z Katowic i Jastrzębia-Zdroju znałem głównie pośrednio. W Katowicach płyty pożyczał mój kolega Harald Sz., który już w 1990 r. dysponował sprzętem umożliwiającym ich przegranie. A w Jastrzębiu-Zdroju płyty pożyczał mój brat Leszek, a przegrywając je dla siebie przy okazji robił kopie nagrań także dla mnie. Oczywiście Harald Sz. nie robił tego bezinteresownie, bo żądał za tę usługę połowy ceny wypożyczenia płyty. Jedynie mój brat robił to za darmo, bo pożyczał płyty w Bibliotece Miejskiej, a tam opłat nie pobierano.

Co to była wypożyczalnia płyt kompaktowych i kiedy się pojawiła?

Z chwilą pojawienia się w masowej sprzedaży odtwarzacza CD i płyt kompaktowych nowoczesna technika cyfrowa po raz pierwszy trafiła pod tzw. strzechy. Jednak nawet na bogatym Zachodzie początkowo płyty te przyjmowały się stosunkowo opornie: nie chciały ich koncerny bojące się kosztów w związku ze zmianą formatu zapisu z analogowego na cyfrowy, a także ludzie, dla których nowy sprzęt audio i płyty kompaktowe były po prostu za drogie (pierwsze odtwarzacze CD kosztowały po ok. 1000 dolarów, a pierwsze płyty po ok. 25 dolarów, w cenach z 1982 r.) W tym czasie przeciętny miesięczny zarobek w PRL wynosił ok. 20-25 dolarów.

Jednak dzięki przyjęciu przez koncerny wspólnego formatu i strategii biznesowej doprowadzono do szybkiego obniżenia cen odtwarzaczy CD i samych płyt. W efekcie już w drugiej połowie lat 80. w bogatych krajach Zachodu płyta kompaktowa prawie całkowicie wyparła z rynku płytę winylową. Z kolei upowszechnienie się walkmanów zrodziło ogromną popularność kasety magnetofonowej, co przełożyło się oczywiście także na wzrost jej sprzedaży, zarówno kaset czystych jak i fabrycznie nagranych.

W tym czasie, a więc pod koniec lat 80., Polska była krajem mocno zapóźnionym gospodarczo, biednym o ostatecznie okazała się też państwem zbankrutowanym. Mało kogo było tutaj stać na drogi odtwarzacz CD i płyty kompaktowe. Powszechną praktyką było wówczas nagrywanie ulubionych płyt na taśmy, w tym czasie prawie już wyłącznie kasety magnetofonowe. Nic dziwnego, że z tego powodu wielką popularnością w naszym kraju cieszyły się wszelkiego rodzaju magnetofony. Bogatsi posiadali magnetofony klasy hi-fi, a biedniejsi jedynie urządzenia monofoniczne. Najczęściej nagrywano na nich płyty z audycji muzycznych Polskiego Radia, ale muzykę przegrywano także bezpośrednio z płyt, od tych szczęśliwców, którzy je posiadali. Wprowadzenie płyty kompaktowej robiło wrażenie także w Polsce, ale na przełomie lat 80./90. wciąż mało kogo było stać na jej zakup, stąd nową powszechną praktyką tego okresu było ich przegrywanie z gramofonów cyfrowych na taśmy magnetofonowe.

Naprzeciw oczekiwaniom złaknionego rozrywki i muzyki społeczeństwa wyszli obrotni rodacy, którzy zaczęli masowo zakładać wypożyczalnie płyt kompaktowych. Działały one na tej samej zasadzie co powstałe w tym samym czasie wypożyczalnie kaset wideo oferujące filmy w formacie VHS. Korzystanie z takiej wypożyczalni wyglądało tak, że po zapisaniu się i wpłaceniu określonego wadium mającego zabezpieczyć ewentualne odszkodowanie w razie zniszczenia płyty, można było z niej czasowo wypożyczyć płytę kompaktową.

Wypożyczenia takiego dokonywało się najczęściej na dobę, a jego celem było przegranie płyty na taśmę magnetofonową. Oczywiście takiego przegrania mogli dokonać tylko ci, którzy posiadali już własne odtwarzacze CD. Wszystko to odbywało się w warunkach tzw. wolnej amerykanki w kwestii ochrony praw autorskich. W tym czasie Polska nie podpisała bowiem jeszcze takiego zobowiązania, stąd koncerny muzyczne nie miały możliwości egzekwowania opłat dla siebie z tego tytułu. Zresztą ich chciwość sprawiła, że uznawały one samą ideę wypożyczalni płyt kompaktowych za nielegalną, co było nieco dziwne, gdyż jednocześnie działały wypożyczalnie kaset VHS (a potem DVD) i wszyscy byli z zadowoleni z ich działalności: zwykli ludzie, bo pożyczali sobie filmy do oglądania w domu, przedsiębiorcy mający wypożyczalnie, bo na nich zarabiali i koncerny produkujące filmy, bo pobierali od każdego wypożyczenia opłatę a co za tym idzie wciąż pomnażali swoje zyski. Konsekwencją niechęci przemysłu muzycznego do idei wypożyczalni płyt kompaktowych w Polsce i innych krajach był wzrost piractwa płytowego a później internetowego. Ostatecznie doprowadziło ono do całkowitego załamania dotychczasowego modelu dystrybucji muzyki lansowanego dotąd przez wielkie koncerny.

Słynne wypożyczalnie płyt kompaktowych

Nie wiadomo, kiedy i gdzie powstała w Polsce pierwsza wypożyczalnia płyt kompaktowych. Jak można przypuszczać powstały one mniej więcej w tym samym czasie, a więc w drugiej połowie lat 80. we wszystkich większych miastach w Polsce, m.in. w Krakowie, Łodzi, Poznaniu, czy Wrocławiu. Nie było to przypadkowe, bo ich mieszkańcy zawsze byli najlepiej zorientowani w różnego rodzaju nowinkach technicznych i kulturalnych, a duża liczba mieszkańców (potencjalnych klientów) gwarantowała szybki zwrot kosztów poniesionych przez osoby inwestujące w takie wypożyczalnie. Na mapie miast gdzie najszybciej powstały takie wypożyczalnie było też Trójmiasto, a zwłaszcza Gdańsk, gdyż z racji portowego charakteru tamtejsi marynarze dysponowali dewizami i już w czasach głębokiego PRL mieli znacznie większe możliwości finansowe niż przeciętny Kowalski. Obok innych towarów przywozili oni do kraju także płyty kompaktowe kupione po okazyjnych cenach w sklepach bezcłowych na całym świecie.

Na pewno jednak te najbardziej znane w kraju wypożyczalnie płyt kompaktowych powstały w Warszawie. Na przełomie lat 80.i 90. w działy tutaj m.in. następujące punkty wypożyczania płyt CD: „Digital” w Al. Jerozolimskich 2 (naprzeciw Muzeum Narodowego), „Combo” przy ul. Słupeckiej 8 i na Rynku Starego Miasta 2, „Underground” przy ul. Filtrowej 68 i „Na skraju” przy ul. Szolc-Rogozińskiego 3.

W tamtym czasie podziękowania dla właścicieli tych wypożyczalni, za udostępnienie płyt do popularnych wówczas (a dzisiaj już kultowych) audycji muzycznych, były stałym rytuałem dziennikarzy prowadzących takie audycje w Polskim Radiu. Wielu słuchaczy średniego pokolenia doskonale pamięta te programy, a zwłaszcza „Wieczór płytowy” zapowiadany m.in. przez dwóch Tomaszów: Szachowskiego i Beksińskiego. Z racji zmiany nośnika audycję tę przemianowano później na „Wieczór z płytą kompaktową”.

Ale z wypożyczalni płyt kompaktowych korzystali także inni redaktorzy, np. Marek Gaszyński prowadzący w tym samym okresie audycję „Klub Stereo”. On także na końcu audycji często dziękował różnym instytucjom za udostępnione mu płyty. Niekiedy prezentowane w jakiejś audycji płyty były własnością prywatną, stąd często na końcu takiej audycji dziękowano tym osobom za ich udostępnienie. W tamtym czasie najczęściej dotyczyło to albumów z muzyką metalową.

Zakosztowanie przez słuchaczy w dźwięku dobrej jakości serwowanego z płyty kompaktowej na pewno było czynnikiem skłaniającym ich do nabywania własnych odtwarzaczy płyt kompaktowych. Ich nabycie w tamtym czasie było jednoznaczne z dużym wydatkiem, ale jak się już taki odtwarzacz kupiło a potem gromadziło płyty CD, to było się bardzo pożądaną osobą w towarzystwie. Niestety, w tamtych czasach płyty kompaktowe w Polsce były bardzo drogie, zwłaszcza w stosunku do spadających z powodu hiperinflacji zarobków. Przykładowo w 1990 r. albumy Pink Floyd na płytach CD kosztowały ok. 1/5 przeciętnych miesięcznych zarobków. W takich okolicznościach w latach 1989-1991 doszło do masowego powstania w Polsce wypożyczalni płyt kompaktowych. W większości były to wypożyczalnie prywatne, ale od początku własne kolekcje tworzyły też państwowe (a później samorządowe) biblioteki. W Gliwicach taka wypożyczalnia na pewno funkcjonowała w filii biblioteki miejskiej na Osiedlu Sikornik. Cieszyły się one wielkim zainteresowaniem, bo pozwalały zwykłym ludziom stosunkowo tanio zdobyć (przegrać) ulubione płyty.

 Odtwarzacz CD Technics SL-P111

Znane mi wypożyczalnie płyt kompaktowych z lat 1990-1993

Na fali tych zmian wypożyczalnie płyt kompaktowych powstały także w bliskich mi z racji zamieszkania i studiowania miastach: Jastrzębiu-Zdroju, Katowicach i Gliwicach. Wypożyczalnie katowickie były na pewno większe niż te gliwickie i jastrzębska, ale z racji tego, że w 1989 r. skończyłem już studia, a płyty trzeba było każdorazowo odwozić już następnego dnia (lub płacić za kolejny dzień wypożyczenia) korzystałem z tamtejszej oferty w bardzo ograniczony sposób. Wypożyczalnia ta znajdowała się w tej samej suterenie, gdzie swój sklep płytowy miał słynny katowicki hipis. Zresztą nie pożyczałem ich osobiście, a za pomocą pośrednika. Był nim wspomniany już Harald Sz., mój kolega ze studiów. W praktyce wyglądało to tak, że współfinansowałem wypożyczenia tamtejszych płyt, a on je przywoził i odwoził, a wcześniej przegrywał mi je na taśmy. Takie podejście było tym bardziej uzasadnione, że w tamtym czasie tylko on dysponował sprzętem hi-fi wysokiej klasy koniecznym do ich skopiowania w dobrej jakości dźwięku. W ten sposób przez cały 1990 r. pośrednio wypożyczałem i przegrywałem płyty CD na taśmy. Pierwszymi płytami jakie tą drogą zdobyłem były albumy „More” i „Obscured By Cloud” zespołu Pink Floyd.

Dopiero w 8 II 1991 r. kupiłem nowy magnetofon kasetowy RS-TR165 (za 2.690.000 zł), a już 13 II także używany odtwarzacz CD SL-P111 (za 1.100.000 zł), oba urządzenia firmy Technics. Jak na moje ówczesne możliwości finansowe, ich zakup był bardzo dużym obciążeniem dla naszego młodego domowego budżetu (razem kosztowały 3.789.000 zł, a więc moje ówczesne prawie czteromiesięczne zarobki). I było to głównie możliwe dzięki mojej kochającej żonie, która rozumiała moje potrzeby w tym względzie. W każdym razie ja nie żałowałem tej inwestycji, bo dzięki niej mogłem wreszcie samodzielnie przegrywać płyty CD na taśmy u siebie w domu.

W latach 1991-1993 korzystałem z dwóch wypożyczalni płyt w Gliwicach i okazjonalnie, dzięki pomocy mojego brata Leszka, z punktu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jastrzębiu-Zdroju. Znane mi wypożyczalnie płyt kompaktowych w Gliwicach znajdowały się przy ul. ks. Marcina Strzody na paterze budynku „Kinoteatr X” (obecnie gmach Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej), w oficynie kamienicy przy ul. Jana Pawła II (wówczas 1 Maja) oraz na półpiętrze w Domu Towarowym „Ikar” przy ul. Zwycięstwa. Natomiast wypożyczalnia w Jastrzębiu-Zdroju mieściła się gmachu biblioteki przy ul. Wielkopolskiej.

Dokładniej rzecz biorąc wypożyczalnia przy ul. ks. Strzody (tam było wejście) mieściła się na portierni kończącej długi korytarz prowadzący do klubu studenckiego. Było to małe i ciasne pomieszczenie, jej właściciele urzędowali za ladą i szybą oddzielającą ich od klientów i korytarza. Płyty trzymali w kartonowych pudełkach okazując je do przejrzenia zainteresowanym. Z kolei w punkcie przy ul. Jana Pawła wypożyczalnia mieściła się w jednym z pomieszczeń parteru. Była to niezbyt wielka i dość ponura izba, z powodu braku naturalnego światła. Urzędujący tutaj właściciel siedział na krześle i na stoliku miał rozłożone albumy z powtykanymi płytami CD i znajdującymi się obok nich książeczkami wyjętymi z pudełek. Obie wypożyczalnie były czynne w dość luźnych godzinach, ale przeważnie od przedpołudnia do wieczora (teoretycznie od 10.00 do 18.00).

 Kinoteatr X" gdzie działała wypożyczalnia płyt CD
przy ul. ks. Strzody w Gliwicach


Wypożyczalnię w „Kinoteatrze X” prowadziło wtedy młode małżeństwo K. (Pani Katarzyna K. była potem wieloletnią sekretarką gliwickiego posła SLD Wacława Martyniuka). Dodatkowo wspomagało ich kilku młodych mężczyzn, najpewniej byli to ich znajomi ze studiów a zarazem absolwenci Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Ich kolekcja płyt była całkiem duża (szerzej o tym dalej) i przypuszczalnie opierała się na przesyłkach od krewnych czy znajomych ze Stanów Zjednoczonych. Natomiast wypożyczalnię przy 1 Maja prowadził nie znany mi bliżej młody mężczyzna. Przypuszczalnie cały swój zbiór płyt także przywiózł on ze Stanów Zjednoczonych z myślą o uruchomieniu wypożyczalni w Polsce. Pamiętam go jako osobę dość niemiłą i szorstką w obyciu. Natomiast niewielką wypożyczalnię płyt, czy raczej ich przegrywalnię w DT „Ikar” prowadził niejaki Paweł, późniejszy pracownik sklepu muzycznego „Elvis”. Oferował on głównie do przegrywania płyty winylowe w oparciu o własną kolekcję. Faktycznie z jego usług skorzystałem tylko jeden raz.

W obu wypożyczalniach gliwickich z jakich stale korzystałem przy zapisaniu się na listę klientów trzeba było wnieść zadatek asekuracyjny na rzecz ewentualnego zniszczenia płyty lub jej zagubienia. Tak nawiasem mówiąc rzadsze tytuły były też niekiedy kradzione przez wypożyczających. W punkcie na ul. Strzody pożyczano kompletne płyty razem z pudełkami i okładkami. W punkcie na Jana Pawła dostawało się tylko płytę i przednią stronę okładki w kopercie. Właściciel tej ostatniej wypożyczalni prowadził dodatkowo graficzny dzienniczek w postaci kartek ze schematycznym rysunkiem CD na których zaznaczał kreskami wszelkie zarysowania i inne uszkodzenia płyt, za co później potrącał sobie z wspomnianej opłaty odszkodowanie.

Nie pamiętam dokładnie wysokości tego wadium, ale była to wartość rynkowa pojedynczej płyty CD, czyli wówczas ok. 180 tys. zł. Wypożyczenie każdej pojedynczej płyty kosztowało ok. 40-70 tys. zł (wszystko ceny sprzed denominacji złotego). Wypożyczenie wydawnictw dwupłytowych wymagało zwiększenia wadium i jednorazowej opłaty. W tym czasie mój miesięczny zarobek w muzeum wynosił: 955 tys. zł (na dzień 1 I 1991 r. ) oraz 2,2 mln zł (na dzień 1 XII 1992 r.). W 1991 r. zarabiałem więc w przeliczeniu ok. 95 dolarów miesięcznie w uśrednionej cenie dolara po 10 tys. zł. Jak więc widać wpłata takiego wadium a później wypożyczanie płyt także nie było zbyt tanie, choć oczywiście o wiele bardziej ekonomiczne niż kupowanie nowych płyt.

Zasób obu gliwickich wypożyczalni nie był zbyt duży, ale i tak imponujący jak na ówczesne lokalne warunki. Wypożyczalnia przy ul Strzody liczyła ok. 500 płyt, a ta na Jana Pawła ok. 300 płyt. W obu znajdował się także sprzęt hi-fi do ich odtwarzania, a w ofercie miały także przegrywanie za opłatą nagrań na kasety bezpośrednio na miejscu. Problemem był zakres dostępnego repertuaru. Prawie wszystkie płyty dostępne w obu wypożyczalniach gliwickich, to albumy wyprodukowane przez wielkie koncerny, a więc wytwórnie tworzące tzw. majorsów: Matsushita (później Universal Music Group) grupujący dawne MCA i PolyGram, Sony obejmujące dawny koncern CBS, Bertelsman Music Group (BMG) obejmujący dawne RCA, Time Warner obejmujący dawne Warner Bros oraz Virgin grupujący dawne Virgin, Capitol i EMI.

Koncerny te posiadały ok. 60 procent rynku muzycznego a w swych katalogach wszystkich co bardziej znanych wykonawców, m.in. Madonnę, Michaela Jacksona, The Beatles, The Rolling Stones, Pink Floyd, Led Zeppelin itp. Problem pojawiał się wówczas, gdy się chciało z takiej wypożyczalni pożyczyć płyty mniej znanych artystów. Z reguły wydawały je niezależne wytwórnie nie mające, z powodu słabej dystrybucji, pełnego dojścia do rynku konsumenta. Były to z reguły płyty znacznie mniej znane, trudniej dostępne, a co za tym idzie droższe, stąd właściciele tych wypożyczalni niechętnie w nie inwestowali, bo bali się, że nie przyniosą im szybkich zysków. Inną kwestią było to, że ich też po prostu nie znali.

W wypadku niszowych wykonawców ich płyty dopiero były wznawiane na CD, np. pierwsze płyty wytworni Repertoire ukazały się na rynku w 1989 r. Co gorsza, wiele z nich nie zostało jeszcze wówczas wydane na płycie kompaktowej, bo ich ówcześni właściciele praw autorskich nie byli tym zainteresowani. Z drugiej strony w tych zamierzchłych czasach nikt się nie interesował mało znanymi i zapomnianymi wykonawcami, stąd wielkie koncerny chętnie udostępniały licencje na ich wydawanie małym niezależnym firmom w rodzaju wspomnianego niemieckiego Repertoire Records czy amerykańskiego One Way Records. Jednak takich płyt prawie nie było w wypożyczalniach do jakich chodziłem.

A ja akurat byłem takimi wykonawcami zainteresowany, np. grupami Budgie, Refugee, czy The Nice, a także wieloma innymi, a w szczególności dawnymi zespołami progresywnymi, psychodelicznymi, elektronicznymi (szkoła berlińska) i awangardą rocka. Z konieczności musiałem zadowolić się tym co było tam dostępne, stąd pożyczałem po kolei wszystko co miało dla mnie jakikolwiek sens od The Police po Supertramp. Niestety wypożyczalnie gliwickie miały poważne luki w dyskografiach nawet wśród tych znanych artystów masowo produkowanych przez wielkie koncerny, np. nie miały wszystkich płyt Moody Blues, czy Alan Parsons Project.

Wypożyczalnia w „Kinoteatrze X” powstała wcześniej, ale działała krócej. Została ona ostatecznie zlikwidowana w drugiej połowie 1992 r. Pierwszego wypożyczenia płyty do przegrania dokonałem w niej 19 II 1991 r., była to płyta „Mysterious Traveller” (Columbia, 1974/1985) grupy Weather Report. Moją ostatnią wypożyczoną tam płytą (23 IV 1992 r.) był album składankowy zespołu Blood Sweat & Tears – „Greatest Hits” (Columbia, 1972/1984). Z tego co pamiętam właściciele traktowali tę wypożyczalnię jako zajęcie tymczasowe i w przyszłości zamierzali przejść do pracy na pełny etat lub założyć w inną w pełni profesjonalną firmę. Wiele wskazuje, że wszyscy pracujące tam osoby były w jakimś stopniu powiązane z tamtejszym podupadłym wówczas klubem studenckim. W praktyce to w jego przedsionku znajdowała się ta wypożyczalnia. W sumie pobrałem z niej i przegrałem, głównie w ciągu 1991 r., kilkadziesiąt płyt kompaktowych z klasyką rocka i jazzu (dokładne wyszczególnienie w załączniku).

Kamienica przy ul. Jana Pawła II w Gliwicach
gdzie niegdyś działała wypożyczalnia płyt CD

Wypożyczalnia przy ul. Jana Pawła II (1 Maja) powstała później, ale działała dłużej. W ostatnim stadium jej działalności właściciel wyprzedawał swoje płyty z czego i ja skorzystałem nabywając od niego kilka tytułów (w tym piracką wersję Black Sabbath – „Paranoid”, 1970). Było to charakterystyczne, że żadna z tych wypożyczalni nie miała nawet czegoś tak banalnego jak pełna dyskografia tej grupy, czyli jakby nie było klasyki hard rocka. A jeden z jego najlepszych albumów był dostępny tylko w pirackiej, wspomnianej powyżej wersji. W pewnym momencie jej istnienia doszło tam też do włamania i kradzieży, ale niektórzy podejrzewali, że była to mistyfikacja dokonana przez właściciela.

Pierwszy raz byłem tam 5 XII 1991 r. dokonując wypożyczenia albumu Franka Zappy „Apostrophe / Overnite Sensation” (1990). Ostatniego wypożyczenia dokonałem w niej 17 VI 1993 r., był to album „Story Of My Life” (1993) zespołu Pere Ubu. Z wypożyczalni tej pobrałem mniej płyt, ale za to najczęściej trudniej dostępnych na ówczesnym skromnym polskim rynku płyty kompaktowej. Często nie były to wcale żadne unikaty, a powszechnie znane płyty znanych wykonawców, np. albumy Jimi Hendrixa („Are You Experienced” i „Electric Ladyland”). W okresie likwidacji tej wypożyczalni w 1993 r. odkupiłem je od właściciela, a także Metallicę („Master Of Pupetts”) i wspomniany piracki Black Sabbath.

W wypożyczalni w „Kinoteatrze X” przeważały europejskie wydania płyt CD, a w tej przy ul. Jana Pawła II - amerykańskie. Tym nie mniej właściciele tej pierwszej często zamawiali nowości płytowe bezpośrednio w Stanach Zjednoczonych, przez co trzeba było na nie czekać. Wówczas słyszało się, że paczka już idzie, że lada dzień dojdzie itp. W takich okolicznościach dostali płytę nieznanej jeszcze wtedy w Polsce Nirvany – „Nevermind” (Geffen, 1991), którą później wypożyczyłem. Aby mnie do tego zachęcić bardzo mi ją wtedy zachwalali jako nowy „fajny” Black Sabbath. Zakupu nowych płyt dokonywali zgodnie z własnymi upodobaniami, sprowadzając głównie uznane gwiazdy muzyki pop i rock oraz klasykę jazzu.

Ponadto jedna ze współpracujących z nimi osób udostępniała tam własne płyty jazzowe, a inna przegrywała za odpłatnością płyty CD i winyle zespołu The Residents, z czego zresztą chętnie skorzystałem. Ta sama osoba pożyczyła mi też 14 IV 1991 r. do przegrania swoje dwie rzadkie płyty analogowe z awangardą rocka: The Muffins – „185” (Random Radar Records, 1981) i dwupłytową składankę „Recommended Records Sammpler” (Recommended Records, 1982).

W związku z dość dużą liczbą płyt jazzowych, do wypożyczalni w „Kinoteatrze X” często przychodził mieszkający w Gliwicach znany prezenter i krytyk jazzowy, a także współzałożyciel Śląskiego Jazz Clubu, Henryk Choliński (zm. 2002 r.). Pamiętam jak pewnego razu, gdy tam przyszedłem, to stał on przy okienku i dyskutował w obsługą na temat jakości dźwięku jednego z tańszych modeli odtwarzaczy CD firmy Sony. Innym razem byłem świadkiem jego dyskusji z pracownikami wypożyczalni na temat złej jakości większości dostępnych archiwalnych nagrań jednej z legend jazzu, saksofonisty Charliego Parkera, którego był największym znawcą w Polsce. Wówczas był to już starszy człowiek, niski, gruby a jego cechą charakterystyczną był brak palca, czy kilku palców u jednej ręki.

W późniejszym okresie głównie wypożyczałem płyty podczas wizyt u Rodziców w Bziu Górnym (dzielnica Jastrzębia). Często jeździłem wówczas z nimi, lub bratem Leszkiem, do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Jastrzębiu Zdroju, gdzie znajdowała się w pełni legalnie działająca publiczna wypożyczalnia płyt kompaktowych. Po wypożyczeniu przegrywałem je później na sprzęcie brata na moje kasety i przywoziłem do Gliwic. Wypożyczenia te były darmowe ale często trzeba się było na nie wcześniej zapisywać z powodu wielu chętnych.

Pierwszą płytą jaką tam wypożyczyłem i przegrałem (27 III 1992 r.) był legendarny podwójny album Franka Zappy i The Mothers Of Invention – „Freak Out!” (Zappa, 1966/1987), a ostatnią album grupy Big Country – „The Seer” (Mercury, 1986) wypożyczony 12 X 1992 r. Jak już jednak wcześniej wspomniałem, nie tyle ja sam pożyczałem tam te płyty, co robił to mój brat, który przy okazji przegrywania dla siebie nagrywał je także dla mnie na dostarczonych kasetach.

Po pobraniu do przegrania z wypożyczalni przy ul. ks. Strzody wszystkich możliwych dostępnych płyt z muzyką rockową a nawet wybranych pozycji z muzyką pop nie miałem już tam czego pożyczać, stąd aby nie odchodzić z pustymi rękami zacząłem tam pożyczać płyty z repertuarem jazzowym. Pierwszymi stricte jazzowymi płytami jazzowymi jakie tam wypożyczyłem były dwa albumy grupy Chick Corea Electric Band („The Chick Corea Elektric Band” z (1986) i „Inside Out” z 1990 r.). Później wypożyczyłem jeszcze wiele innych płyt jazzowych w tym takie klasyki jak: „Kind Of Blue” (1960) Milesa Davisa, czy „A Love Supreme” (1964) Johna Coltrane’a. Dzięki tym na poły wymuszonym brakiem innych tytułów wypożyczeniom, po raz pierwszy w życiu szerzej zainteresowałem się jazzem, a płyty typowo jazzowe (a nie tylko jazz-rockowe jak np. Weather Report) stały się w przyszłości ważną częścią mojej kolekcji nagrań a potem płyt.

W sumie w ciągu niecałych czterech lat (1990-1993) z wymienionych powyżej wypożyczalni pozyskałem 212 płyt CD i 5 winyli do przegrania na taśmy magnetofonowe. Najwięcej, bo aż 182 płyty pochodziły z wypożyczalni gliwickich: przy ul. Strzody (145) i Jana Pawła II (36) i przy ul. Zwycięstwa (1). Całkiem sporo, bo 28 płyt przegrałem z wypożyczalni w Bibliotece Miejskiej w Jastrzębiu-Zdroju, a 7 z wypożyczalni w Katowicach.

Zakończenie

Opisane przez mnie powyżej wypożyczalnie są jedynie wspomnieniem, ciekawostką znaną z autopsji jedynie starszemu pokoleniu. Jednak w czasach mojej młodości były one wielką atrakcją. Przełom lat 80. i 90. był okresem gdy dobra kultury masowej dopiero zaczęły upowszechniać się w Polsce i nie były czymś codziennym, ale ciągle luksusem, na który było stać niewielu. Był to czas, że większość zwykłych konsumentów nie miało jeszcze nowoczesnych zachodnich telewizorów do odbioru w kolorze, a magnetowidy były czymś, co dopiero większość ludzi planowało do zakupu. Także zachodnie płyty z muzyką były wciąż bardzo drogie, podobnie jak sprzęt audio renomowanych firm znanych najczęściej jedynie z wystaw w sklepach dolarowych zwanych „Pewexami”. Jak ktoś wówczas chciał posłuchać sobie muzyki, to mógł ją sobie nagrać z Polskiego Radia lub musiał ją sobie kupić na kasetach. Najczęściej były to kasety pirackie, bo mało kogo było stać na zachodnie oryginały, a tym bardziej na płyty kompaktowe. W tych realiach wypożyczalnie płyt kompaktowych, czy kaset VHS były wyjątkowo pożądanym dobrem dla zwykłych ludzi, w tym dla mnie.

W 1991 r. bardzo często chodziłem do wypożyczalni płyt CD przy ul. ks. Strzody. Najczęściej odbywało się to po pracy, a więc po godz. 15.00-15.30, bo wówczas w tych godzinach kończyłem pracę. Nie miałem wówczas samochodu, więc po pobraniu nowej płyty do przesłuchania szedłem na podmiejski autobus którym jeździłem do domu. Przeważnie było tak, że bezpośrednio po obiedzie przystępowałem do przegrywania przyniesionej płyty. Takie przegrywanie to był cały rytuał: wpierw było otwieranie płyty i jej dokładne oglądanie, potem kładzenie jej na tacce odtwarzacza, następnie włożenie nowej czystej kasety do magnetofonu i ręczne ustawianie poziomu głośności, wreszcie włączenie zapisu (record) na magnetofonie i czekanie na jego zakończenie.

Nagrań dokonywałem już wówczas prawie wyłącznie na zagranicznych kasetach jakie kupowałem w lokalnych sklepach sieci „Baltona” lub „Pewex”. Przeważnie były to następujące kasety: TDK AR60 i TDK A90, a także kasety BASF „Ferro Extra I” 90 i Sony EF90. Wszystko to były najtańsze modele kaset żelazowych, ale pochodziły już od zachodnich renomowanych firm i także były dość drogie w zakupie.

W czasie przegrywania spisywałem dane na temat przyniesionej płyty w specjalnym zeszycie. Zapisywałem tam także informacje o wypożyczalni z której ją pobrałem i datę dzienną tego pobrania. Dzięki temu teraz mogę to wszystko tak bardzo dokładnie opisać. Przesłuchiwanie takiej płyty było wtedy dla mnie wielką atrakcją, bo w telewizji nie było wówczas zbyt wielu ciekawych programów, a zwłaszcza filmów, komputera nie miałem, a Internet wciąż pozostawał projektem bardziej wojskowym niż ogólnie dostępną światową siecią.

W tamtych czasach mój świat rozrywki ograniczał się więc praktycznie jedynie do oglądania filmów i słuchania muzyki (nie licząc tradycyjnych rozrywek w rodzaju czytania książek czy grą w dostępne gry karciane i planszowe). Co prawda od jesieni 1990 r. posiadałem już magnetowid, ale ilość dostępnych mi filmów na kasetach VHS także była bardzo ograniczona. Aby mieć jakiś nowy film trzeba było go sobie pożyczyć w lokalnej wypożyczalni kaset, wymienić się kasetami na targowisku lub samemu sobie taki film nagrać lub przegrać. Oczywiście miałem trochę takich kaset VHS z przegranymi filmami, ale nie była to ilość zbyt duża. Jednak tym co w moim wypadku było najważniejsze w tej całej sprawie był fakt, że już wtedy byłem melomanem, a więc człowiekiem rozkoszującym się czymś tak ulotnym jak muzyka. Z tego względu inne rozrywki mnie aż tak nie interesowały, a największą przyjemność sprawiało mi słuchanie muzyki, jej pozyskiwanie i odkrywanie. Wszystkiego tego mogłem doznać głównie dzięki dostępnym mi wypożyczalniom płyt kompaktowych, gdyż na zakup płyt nie było mnie za stać, a już na pewno takich ich ilości jakie by mnie satysfakcjonowały.

Prywatne wypożyczalnie płyt CD w Polsce przetrwały najpóźniej do końca 1993 r. Zakończenie przez nie działalności było wynikiem wprowadzania w naszym kraju w 1994 r. ochrony prawa autorskiego. Jednak wypożyczalnie publiczne w bibliotekach miejskich w Jastrzębiu-Zdroju i Gliwicach – przynajmniej z tego co wiem – przetrwały do chwili obecnej. Było to możliwe dzięki temu, że ich istnienie tłumaczono tym, iż była to działalność niekomercyjna, stąd płyty wypożyczano z nich nieodpłatnie do posłuchania (a nie przegrania), a więc w celu upowszechnienia kultury. Z drugiej strony większość dostępnych tam później płyt reprezentowała muzykę klasyczną czy jazzową, a więc niekomercyjne nurty muzyki. Obecnie takie biblioteki muzyczne nadal funkcjonują np. przy większych bibliotekach i akademiach muzycznych, aby dać możliwość posłuchania dzieł różnych niszowych awangardowych wykonawców niedostępnych nigdzie indziej. Ponadto znajdują się w nich audiobooki, płyty na innych nośnikach w tym na DVD  i Blue-ray.

Oczywiście z dzisiejszej perspektywy i ogólnej dostępności dóbr kulturalnych w Internecie istnienie czegoś takiego jak wypożyczalnie płyt kompaktowych czy kaset VHS wydają się czymś mało istotnym. Jednak dla żyjących wówczas ludzi, w tym dla mnie, były one ważnym oknem na świat pop kultury, a korzystanie z nich niosło nam wszystkim wielką radość w zmaganiach z codziennością okresu transformacji ustrojowo-gospodarczej naszego kraju na początku lat 90. XX w.

***

Płyty wypożyczone z wypożyczalni płyt CD w Katowicach
(przegrywane przez Haralda Sz.)

I 1990 r.
Pink Floyd – „Obscured By Clouds (1972)
Pink Floyd – „More” 1969)
Jethro Tull – „Thick As A Brick (1972)
Jethro Tull – „Aqualung” (1971)
King Crimson – „Lark’s Tonques In Aspic” (1972)
King Crimson – „Island” (1971)
King Crimson – „Lizard” (1970)

***

 
Płyty wypożyczone z wypożyczalni płyt CD
w „Kinoteatr X” przy ul. ks. Strzody w Gliwicach

19 II 1991 r.
Weather Report – „Mysterious Traveller” (1974)
Mahavishnu Orchestra – „Birds Of Fire” (1973)

20 II 1991 r.
Weather Report – „Heavy Weather” (1977)
Genesis – „Live” (1973)

21 II 1991 r.
Genesis – „…And Then There Were Three” (1978)
The Stranglers – „Greatest Hits 1977-1990” (1990)

22 II 1991 r.
The Clash – „The Clash” (1977)

25 II 1991 r.
The Residents – „The Third Reich’n’Roll” (1974)

27 II 1991 r.
Miles Davis – „We Want Miles” (1982)

1 III 1991 r.
U. K. – „Night After Night” (1979)
Emerson Lake & Palmer – „Tarkus” (1971)

4 III 1991 r.
The Cream – „Disraeli Geras” (1967)

5 III 1991 r.
Genesis – „Wind And Wuthering” (1977)

7 III 1991 r.
John McLaughlin, Al. di Meola, Paco de Lucia – „Friday Night In San Francisco” (1981)

8 III 1991 r.
Emerson Lake & Palmer – „Works Vol. 2” (1977)

11 III 1991 r.
Miles Davis – „Bitches Brew” × 2 (1970)

12 III 1991 r.
Sade – „Promise” (1985)
Kate Bush – „The Hounds Of Love” (1985)
Kate Bush – „The Sensual World” (1989)

13 III 1991 r.
Pat Metheny / Ornette Coleman – „Song X” (1986)

14 III 1991 r.
Genesis – „Foxtrot” (1972)
Basia – „London, Warszaw, New York” (1990)

15 III 1991 r.
Basia – „Time And Tide” (1987)
Led Zeppelin – „The Song Remains The Same” × 2 (1976)

18 III 1991 r.
The Police – „Outlandos D’Amour” (1978)

19 III 1991 r.
The Police – „Zenyatta Mondatta” (1980)

20 III 1991 r.
The Police – „Ghost In The Machine” (1981)

25 III 1991 r.
Clannad – „Legend” (1984)

27 III 1991 r.
Enya – „Enya” (1987)
Mahavishnu Orchestra – „Apocalypse” (1974)

28 III 1991 r.
Emerson Lake & Palmer – „Works Vol. 1” × 2 (1977)

29 III 1991 r.
The Cream – „Wheels Of Fire” × 2 (1968)

3 IV 1991 r.
Enya – „Watermark” (1988)
Tangerine Dream – „Richochet” (1975)

4 IV 1991 r.
Tangerine Dream – „Rubycon” (1975)
Tracy Champman - „Tracy Chapman” (1988)

5 IV 1991 r.
Deep Purple – „Made In Japan” (1972)

8 IV 1991 r.
Electric Light Orchestra – „Eldorado” (1974)

9 IV 1991 r.
Electric Light Orchestra – „A New World Record” (1976)

10 IV 1991 r.
Pat Metheny / Dave Holland / Roy Haynes – „Question And Answer” (1990)
Camel – „Pressure Points: Camel live” (1984)

11 IV 1991 r.
Black Sabbath – „Sabbath Bloody Sabbath” (1973)
The Doors – „Live At The Hollywood Bowl” (1987)

12 IV 1991 r.
Genesis – „A Trick Of The Tail” (1976)

16 IV 1991 r.
Jaco Pastorius – „Jaco Pastorius” (1976)

17 IV 1991 r.
Budgie – „Best Of Budgie” (1978)

18 IV 1991 r.
The Beatles – „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” (1967)

19 IV 1991 r.
The Animals – „The EP Collection” (1988)

22 IV 1991 r.
Kansas – „The Best Of Kansas” (1984)

23 IV 1991 r.
Fleetwood Mac – „Loking Back On Fleetwood Mac” (1990)

24 IV 1991 r.
The Beatles – „Magical Mystery Tour” (1967)

25 IV 1991 r.
The Moody Blues – „Voices In The Sky. The Best of Moody Blues” (1984)

26 IV 1991 r.
Jimi Hendrix – „Smash Hits” (1968)
Jimi Hendrix – „Band Of Gypsy” (1970)

29 IV 1991 r.
The Residents – „The Third Reich’n’Roll” (1974)
The Residents – „Not Available” (1978)
The Residents – „Fingerprince” (1976)
The Residents – „Duck Stab! / Buster And Glen” (1978)
The Residents – „Mark Of The Mole” (1981)
The Residents – „Eskimo” (1979)
The Residents – „Mole Show. Live At The Roxy” (1983) [winyl]
The Residents – „The Big Bubble (Part Four Of The Mole Trilogy)” (1985)
The Residents – „Stars & Hank Forever (The American Composer;s Series Vol. 2)” (1986)
The Residents – „The King And The Eye” (1989)
The Residents – „13th Anniversary Show. Live In Japan” (1986) [winyl]
The Residents – „God In Three Persons” (1988)
- wszystkie przegrane etapami przez właściciela kolekcji

30 IV 1991 r.
Frank Zappa – „You Can’t Do That On Stage Anymore Vol. 3” × 2 (1989)

6 V 1991 r.
Canned Heat – „Canned Heat” (1967)
The Kinks – „The Kinks” (1964)

7 V 1991 r.
Santana / McLaughlin – „Love Devotion Surrender” (1973)

8 V 1991 r.
Chick Corea – „The Chick Corea Elektric Band” (1986)
Chick Corea – „Inside Out” (1990)

9 V 1991 r.
Focus – „Focus III” (1972)

10 V 1991 r.
The Stranglers – „Stranglers IV (Rattus Norvegicus)” (1977)

14 V 1991 r.
The Muffins – „The Muffins” (1981) [winyl]
Składanka – „Recommended Records Sampler” × 2 (1982) [vinyl]

15 V 1991 r.
Simon & Garfunkel – „The Hits Collection Part 1” (1989)

16 V 1991 r.
Sting – „…Nothing Like The Sun” (1987)

17 V 1991 r.
Thin Lizzy – „Livwe And Dangerous” (1978)

20 V 1991 r.
Vangelis – „Albedo 0,39” (1976)

21 V 1991 r.
Vangelis – „Opera Savage” (1980)

22 V 1991 r.
Vangelis – „China” (1979)

23 V 1991 r.
Jon & Vangelis – „The Friends Of Mr. Cairo” (1981)

24 V 1991 r.
Jon & Vangelis – „Private Collection” (1983)

28 V 1991 r.
Genesis – „Abacab” (1981)
Miles Davis – „Sketches Of Spain” (1960)

29 V 1991 r.
Santana – „Viva Santana!” × 2 (1988)

4 VI 1991 r.
Miles Davis – „In Person – Friday Night At The Blackhawk…” (1961)

5 Vi 1991 r.
John Coltrane – „Impressions” (1963)

6 VI 1991 r.
Jack De Janette – „Special Edition” (1980)
Theloniuos Monk – „The Composer” (1989)

7 VI 1991 r.
Branford Marsalis – „Trio Jeppy” (1989)
Michael Brecker – „Now You See It… (Now You Don’t)” (1990)

10 VI 1991 r.
Anderson Bruford Wakeman Howe – „Anderson Bruford Wakeman Howe” (1989)
Eric Clapton – „Story” (1990)

11 VI 1991 r.
Jimi Hendrix – „Radio One” (1988)

12 VI 1991 r.
Manhattan Transfer – „Vocalese” (1985)
Step Ahead „Modern Times” (1984)

13 VI 1991 r.
Charlie Parker – „At Storyville” (1953)
Charlie Mingus / Thelonious Monk - „Mingus - Monk” (1989)

13 VI 1991 r.
Kraftwerk – „Trans Europe Express” (1977)

14 VI 1991 r.
Van Halen – „OU812” (1988)

17 VI 1991 r.
Alice Cooper – „Killer” (1971)
Alice Cooper – „Bed Of Nails” (1989) [mini singel]

18 VI 1991 r.
Clifford Brown – „Memorial Album” (1953)

19 VI 1991 r.
Miles Davis – „Kind Of Blues” (1960)

20 VI 1991 r.
Michael Brecker – „Don’t Try This At Home” (1988)

21 VI 1991 r.
Quincy Jones – „Walk On The Wild Side” (1991?) [kompilacja]

26 VI 1991 r.
Deep Purple – „Stormbringer” (1974)

27 VI 1991 r.
Aerosmith – „Aerosmith’s Greatest Hits” (1980)

28 VI 1991 r.
Sting – „Bring On the Night” × 2 (1986)

28 VIII 1991 r.
Rush – „Signals” (1982)

29 VIII 1991 r.
Miles Davis – „Star People” (1983)

10 IX 1991 r.
Tangerine Dream – „Cyclone” (1978)

11 IX 1991 r.
Tangerine Dream – „Force Majeure” (1979)

1 X 1991 r.
Charlie Parker – „Bird. The Original Recordin Of Charlie Parker” (1988)

2 X 1991 r.
Emerson Lake & Palmer – „The Best Of Emerson Lake & Palmer” (1980)

7 X 1991 r.
Miles Davis / John Coltrane – „Konserthauset Live In Stockholm” (1960/1988)

8 X 1991 r.
The Band – „The Last Waltz” × 2 (1978)

9 X 1991 r.
The Clash – „Combat Rock” (1982)

10 X 1991 r.
Rush – „Power Windows” (1985)

11 X 1991 r.
The Police – „Synchronicity” (1983)

15 X 1991 r.
Jethro Tull – „Too Old To Rock’n’Roll Too Young To Die!” (1976/1987)

16 X 1991 r.
Bob Marley & The Wailers – „Live!” (1975/1987)

17 X 1991 r.
Emerson Lake & Palmer – „Brain Salad Surgery” (1973/1988)

23 X 1991 r.
John Coltrane – „A Love Supreme” (1965/1987)

5 XI 1991 r.
Santana – „Marathon” (1979/1989)

6 XI 1991 r.
Emerson Lake & Palmer – „Trilogy” (1972/1986)

7 XI 1991 r.
Jeff Beck / Terry Bozzio / Tony Hymas – „Guitar Shop” (1989)

12 XI 1991 r.
Bob Dylan – „Blonde On Blonde” (1966/1987)

13 XI 1991 r.
Rush – „Exit… Stage Left” (1981/1990)

14 XI 1991 r.
Tangerine Dream – „Exit” (1981/1989)

15 XI 1991 r.
Vanglies – „The City” (1990)

18 XI 1991 r.
U2 – „War” (1983/1986)

19 XI 1991 r.
U2 – „The Joshua Tree” (1987)

28 XI 1991 r.
U2 – „Rattle And Hum” (1988)

3 XII 1991 r.
Tangerine Dream – „Alpha Centauri” (1971/1986)
U2 – „Boy” (1980)

13 XII 1991 r.
Mahavishnu Orchestra – „The Inner Mounting Flame” (1972/1989?)

29 I 1992 r.
U2 – „Achtung Baby” (1991)

30 I 1992 r.
Talking Heads – „Stop Making Sensce” (1984/1989?)

4 II 1992 r.
Vangelis / Irene Papas – „Odes” (1979/1988)

5 II 1992 r.
Dave Grusin – „Migration” (1989)

6 II 1992 r.
Keith Jarrett Trio – „Standards Live” (1986)

23 IV 1992 r.
Blood Sweat & Tears – „Blood Sweat & Tears Greatest Hits” (1972/1985)

***

Płyty wypożyczone z wypożyczalni płyt CD przy ul. Jana Pawła II
(wcześniej 1 Maja) w Gliwicach

5 XII 1991 r.
Frank Zappa – „Apostrophe / Overnite Sensation” (1986/1990)

9 XII 1991 r.
Dead Can Dance – „Dead Can Dance” (1984/1986)

10 XII 1991 r.
Dead Can Dance” – „Spleen And Ideal” (1985/1986)

11 XII 1991 r.
Dead Can Dance – „Within The Realm Of A Dying Sun” (1987)

12 XII 1991 r.
Dead Can Dance – „The Serpent’s Egg” (1988)

17 XII 1991 r.
Jimi Hendrix – „Electric Ladyland” (1968/1986?)

18 XII 1991 r.
Yes – „Tales From Topographic Oceans” × 2 (1973/1988)

19 XII 1991 r.
Santana – „Caravanserai” (1972/1985)

20 XII 1991 r.
Kraftwerk – „The Man Machine” (1978/1986)

13 I 1992 r.
Ozzy Osbourne / Randy Rhoads – „Tribute” (1987)

14 I 1992 r.
Enya – „Shepperd Moon” (1991)

15 I 1992 r.
The Clash – „London Calling” (1979/1987)

16 I 1992 r.
Bauhaus – „The Singles 1981-1983” (1983/1989)

17 I 1992 r.
Bauhaus – „Burning From The Inside” (1983/1988)

20 I 1992 r.
King Crimson – „Discipline” (1981/1989)

21 I 1992 r.
King Crimson – „Beat” (1982/1984)

22 I 1992 r.
King Crimson – „Thee Of A Perfect Pair” (1984/1988)

23 I 1992 r.
Crosby Stills Nash & Young – „Deja Vu” (1970/1988?)

18 II 1993 r.
Camel – „The Snow Goose” (1975/1988)
Colosseum – „Those Who Are About To die Salute You” (1969/1988?)

25 II 1993 r.
Colosseum – „Valentyne Suite” (1969/1988?)

1 III 1993 r.
Frank Zappa – „Ship Arriving Too Late To Save A Drowning Witch” (1982/1988?)

4 III 1993 r.
R.E.M. – „Green” (1988)

10 III 1993 r.
Lou Reed – „Transformer” (1972/1986)

11 III 1993 r.
Budgie – „Never Turn Your Back On A Friend” (1973/1989)

17 III 1993 r.
Queensryche – „Operation Mindcrime” (1988)

18 III 1993 r.
Sisters Of Mercy – „Floodland” (1987)

30 III 1993 r.
Ozzy Osbourne – „Diary Of A Madman” (1981/1988)

31 III 1993 r.
Genesis – „Selling England By The Pound” (1973/1986)

1 IV 1993 r.
Siouxie And The Banshees – „Peepshow” (1988)

6 IV 1993 r.
Talking Heads – „Remain In Light” (1980/1989)

7 IV 1993 r.
Jethro Tull – „Songs From The Wood” (1977/1986)

15 IV 1993 r.
Peter Gabriel – „Peter Gabriel 4” (1982/1987)

20 IV 1993 r.
Supertramp – „Classisc Vol. 9” (1987)

16 VI 1993 r.
Depeche Mode – „Songs Of Faith And Devotion” (1993)

17 VI 1993 r.
Pere Ubu – „Story Of My Life” (1992)

- listopad 1992 - czerwiec 1993 r. wyprzedaż kolekcji, kupiłem dwie płyty Hendrixa („Are Uou Experienced” i „Electric Ladyland”), Metallicę („Master Of Pupetts”, Black Sabbath („Paranoid” – pirat)

***
 Płyty wypożyczone z wypożyczalni płyt CD
w Domu Towarowym „Ikar” w Gliwicach

22 X 1991 r.
Genesis – „The Lamb Lies Down On Broadway” × 2 (1974) [winyl]
- przegrana przez właściciela kolekcji z winyla

***


 Płyty wypożyczone z wypożyczalni płyt CD
w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Jastrzębiu-Zdroju

7 II 1992 r.
Dead Can Dance – „Aion” 1990)

27 III 1992 r.
Frank Zappa & The Mothers  – „Freak Out!” (1966/1987)
Frank Zappa & The Mothers – „One Size Fits All” (1975/1988)

17 IV 1992 r.
Frank Zappa – „Thing Fish” × 2 (1984/1986)
Frank Zappa – „We’re Only In It For The Money / Lumpy Gravy” (1985)
Bauhaus – „Bauhaus 1979-1983” × 2 (1986)

11 IX 1992 r.
The Birthday Party – „Mutiny! The Bad Seed E.P.” (1989)
Fields Of The Nephilim – „Elizium” (1990)

14 IX 1992 r.
Sonic Youth – „Dirty Boots” (1991) [single]
Laurie Anderson – „Mister Heartbreak” (1984)

15 IX 1992 r.
This Mortal Coil – „It’ll End In Tears” (1984)
Laibach – „Macbeth” (1989)

16 IX 1992 r.
The Pogues – „Rum, Sodomy And The Lash” (1985)
Metallica – „Master Of Puppets” (1986)
New Model Army – „The Ghost Of Cain” (1986)

17 IX 1992 r.
The Cult – „Ceremony” (1991)
Pixies – „Surfer Rosa & Come On Pilgrim” (1988)

9 X 1992 r.
Alien Sex Fiend – „All Your Yesterdays. The Singles Collection 1983-1987” (1988)
The Mission – „Children” (1988)
New Model Army – „Thunder And Consolation” (1989)
John Mayall & The Bluesbreakers – „Blues Breakers” (1966/1988)
Jeff Beck - „Truth” (1968/1988?)
The Cult – „Electric” (1987)
Midnight Oil – „Diesel And Dust” (1987)
Brand X – „Product” (1979/1989)
Megadeth – „Rust In Peace” (1990)
Big Country – „The Seer” (1986)

Republika – „Nowe Sytuacje / Nieustanne Tango”, MM Potocka Productions, 1991, Poland

  Płytę tę kupiłem 15 IX 1993 r. w nieistniejącym już od dawna sklepie muzycznym „Wideofon” znajdującym się niegdyś przy ul. Zwycięstwa w Gl...