wtorek, 23 lipca 2019

The Rolling Stone Album Guide, edit. by A. DeCurtis, J. Henke, H. George-Warren (1992 r.)


Pierwszy kontakt

W młodości, a więc na początku lat 80., przeczytałem gdzieś w polskiej prasie, że w Ameryce wyszła taka książka, w której zrecenzowano większość wartościowych płyt z muzyką popularną jakie ukazały się na świecie. Książka ta nosiła nazwę „The Rolling Stone Record Guide” i została przygotowana pod redakcją dziennikarzy amerykańskiego magazynu „Rolling Stone”. W tym czasie, wszystko co było amerykańskie wydawało się bardziej kompetentne i jakoś tak lepsze racji samej nazwy.

Opisywana dzieło zostało opublikowane przez wydawnictwo Random House/Rolling Stone Press w 1979 r. pod redakcją Dave’a Marsha i Johna Swensona. Obok nich w jego przygotowaniu udział wzięło także kilkudziesięciu innych dziennikarzy zajmujących się kulturą popularną. Obok recenzji muzycznych zawierała też oceny występów znanych amerykańskich komików.

Książka ta liczyła 631 stron i obok wstępu z wyjaśnieniem systemu ocen, podzielona była na osiem rozdziałów. Wszystkiemu co badano przyznano oceny w skali od jednej do pięciu gwiazdek. Wspomniane pięć rozdziałów poświęcone było na przedstawienie poszczególnych gatunków muzyki: 1) rock, soul, country, pop, 2) blues, 3) jazz, 4) gospel, 5 antologie i ścieżki dźwiękowe filmów. Na końcu dodano zestawienie płyt ocenionych na pięć gwiazdek, glosariusz a także bibliografię.

Oczywiście książki tej nie widziałem wówczas na oczy, ale byłem oszołomiony informacją o jej istnieniu i pełen podziwu dla twórców takiego dzieła. W tamtym czasie, a więc te ponad 37 lat temu tego rodzaju książka nie była praktycznie dostępna w Polsce. Było to spowodowane dwoma przyczynami: cenzurą – władza ludowa na wszelki wypadek systemowo ograniczała wiedzę o kulturze zachodniej, a zwłaszcza amerykańskiej, a także kwestiami finansowymi – nawet gdyby tę książkę sprowadzono wówczas do kraju, to jej koszt w przeliczeniu na złote, wynosiłby ówczesną średnią krajową pensję, co praktycznie uniemożliwiało by jej zakup zwykłemu człowiekowi.

Spełnione marzenie i wielkie rozczarowanie

Zafascynowany tym dziełem cały czas marzyło mi się zakupienie tej książki, aby też być takim mądrym jak ludzie w Ameryce, a nie mając tego wydawnictwa tworzyłem w w wyobraźni jego wyimaginowaną treść. Moje marzenie się spełniło w pierwszej połowie lat 90., kiedy Polska była już w miarę wolnym krajem, a przynajmniej na tyle wolnym aby można było do niego sprowadzić tego rodzaju monografię.

Kupiłem wówczas tę książkę, a właściwe jej trzecie wydanie z 1992 r. Nosiła ona wówczas tytuł „The Rolling Stone Album Guide. Completely New Reviews: Every Essentials album, Every Essentials Artist” i przygotowana została pod nową redakcją, którą tworzyli: Anthony DeCurtis i James Henke wspomagani przez Holly George’a Warrena. Recenzentami wszystkich haseł do tej edycji byli: Mark Coleman, J. D. Considine, Paul Evans i David McGee. Wszyscy wspomniani byli doświadczonymi dziennikarzami stale współpracującymi z największymi amerykańskimi periodykami i publikującymi na ich łamach, a także piszącymi własne książki.

Jak więc widać w porównaniu do pierwszej i drugiej edycji tej monografii całkowitej zmianie uległ zespół autorski, a także po części sama koncepcja dzieła. Przede wszystkim urosło ono do 838 stron, zmieniła się też jego szata graficzna. Egzemplarz jaki posiadam wydany został w miękkiej lakierowanej oprawie, tytuł książki i jej autorów podano w formie graficznej w postaci różnokolorowych liter. Sama książka jest klejona i zszywana, a wiec dość trwała. z tytułem i autorami w postaci graficznej, wydano ją na dobrej jakości papierze. Niestety nie ma w niej ani jednej ilustracji, choć przynajmniej płyty ocenione na pięć gwiazdek na taką zasługiwały.

Wzorem poprzednich wydań zachowano tutaj pięciogwiazdkowy system oceniania, ale dokonano zmian w definicji poszczególnych ocen, wprowadzono też połowę gwiazdki w ocenie.

Kryteria oceny z tego wydania:

5/5 gwiazdek
Klasyk: albumy, które są niezbędne w kolekcji fana danego artysty lub gatunku, który wykonuje

4/5 gwiazdek
Doskonały: jedne z najlepszych albumów w dorobku danego artysty. Płyty tak ocenione są dobrym wprowadzeniem do twórczości danego wykonawcy

3/5 gwiazdek
Przeciętny do dobrego: albumy skierowane głównie do wiernych fanów danego artysty.

2/5 gwiazdek
Znośny do słabego: albumy znacznie poniżej standardów ustanowionych wcześniej przez danego artystę.

1/5 gwiazdek
Fatalny: albumy złe przeznaczone dla masochistów.

Gruntownej zmianie uległa też koncepcja książki. Przede wszystkim preferuje się tutaj omawianie wydań płyt kompaktowych, a nie jak dotychczas albumów winylowych. Ważną zmianą jest likwidacją podziału w tym wydaniu przewodnika płyt na gatunki, jak we wcześniejszych wydaniach, a wszyscy wykonawcy są wymienieni alfabetycznie. Z jednej strony ułatwia to znajdowanie to poszczególnych wykonawców, ale z drugiej strony sprawia wrażenie pewnego chaosu merytorycznego, bo np. bok hasła opisującego nowofalowy zespół Adam And The Ants znajduje się biogram klasyka muzyki country Roya Acuffa. W innym miejscu sąsiadują ze sobą awangardowy saksofonista i kompozytor Anthony Braxton i punk rockowy The Brains – obaj wykonawcy mało znani w Polsce.

W sumie, w książce znalazły się biogramy około 2,5 tysiąca wykonawców i recenzje około 15 tys. płyt. Tekst jest pisany w dwóch kolumnach i nie zawiera – jak już o tym wspomniano – żadnego materiału ilustracyjnego. Każde hasło składa się z następujących elementów: 1) nazwy wykonawcy, 2) zestawienie i ocena gwiazdkowa płyt danego wykonawcy, 3) krótki opis charakteru jego twórczości. Te ostatnie są rożnej wielkości, przy bardziej znaczących wykonawcach, np. Milesie Davisie zajmują aż 4 strony, przy mniej znaczących zajmują tylko 1/3 np. biogram zespołu Cindrella lub pół strony. Trzeba pamiętać, że nie jest to encyklopedia, więc często nie ma tutaj nawet podstawowych danych o wykonawcy, a jedynie ogólna charakterystyka jego twórczości konieczna do zrozumienia podanej wcześniej oceny jego płyt.

W książce znalazły się przedstawiciele wszystkich ważniejszych znanych wówczas gatunków muzyki popularnej, a więc gospel, country, folku, jazzu, soulu, rock’n’rolla, rocka (we wszelkich odmianach), popu, muzyki elektronicznej, rapa, tzw. world music i innych nie znane wcześniej gatunków. Problemem jest jednak dobór wykonawców do tej książki i uznanie przez danego autora hasła jak bardzo jego płyty były znaczące dla rozwoju muzyki popularnej. W zależności od tego jakie było uznanie redaktorów tworzących tę monografię, takie był dobór wykonawców i ocena gwiazdkowa ich płyt.

Przede wszystkim da się zauważyć, że autorzy preferowali wykonawców amerykańskich, stąd ich biogramów jest najwięcej. Dopiero na drugim miejscu znaleźli się wykonawcy brytyjscy, a tylko wyjątkowo omawiano wykonawców z innych krajów, np. z Niemiec, Francji, Włoch, Holandii itp. Doszło do tak kuriozalnej sytuacji, że w książce tej zabrakło miejsca na przedstawienie dorobku artystycznego tak znanych i uznanych wykonawców europejskich jak: holenderski Fokus, francuska Magma, brytyjski Hawkwind, niemiecki Scorpions, czy włoski Premiata Forneria Marconi. Brak opisu dokonań jednego z twórców elektronicznego rocka, czyli Klausa Schulze, jest wręcz dowodem na tragiczną niekompetencję redaktorów tej książki.

Co dziwne, w książce znalazło się miejsce dla awangardowego The Residents, choć jego płyty oceniono tak sobie, przeważnie w granicach trzech gwiazdek, ale zabrakło miejsca np. dla równie nowatorskiego zespołu Henry Cow. Stało się tak chyba tylko dlatego, że The Residents jest zespołem amerykańskim, a więc bardziej znanym recenzentom, a Henry Cow, brytyjskim, więc mniej znanym, a tym samym pominiętym przez nich.

Generalnie rzecz biorąc redaktorzy książki dość oszczędnie przyznawali po pięć gwiazdek za płyty danego wykonawcy, ale były też wyjątki np. prawie wszystkie klasyczne płyty The Beatles dostały taką najwyższą ocenę. Podobnie oceniono większość płyt zespołu The Rolling Stones z lat 60. i początku lat 70. Jednak już w wypadku zespołu Pink Floyd na taką ocenę zasłużyły tylko dwie płyty: „The Dark Side Of The Moon” z 1973 r. i „Wish You Were Here” z 1975 r.

Można powiedzieć, że w ocenie redaktorów tego wydawnictwa mało które płyty, powszechnie uznane w świecie rocka za arcydzieła, zasługiwały na najwyższą ocenę. Przykładowo nie zasługiwały na to tak znaczące płyty jak: podwójny album koncertowy „At Fillmore East” (1971 r.) grupy The Allman Brothers Band, podwójny album „Trout Mask Replica” (1969 r.) zespołu Captian Beefheart uznany niegdyś za jedną z najważniejszych płyt w historii fonografii. Wręcz kuriozalnym faktem jest to, że żadna klasycznych płyt Black Sabbath nie zasłużyła nawet na cztery gwiazdki, a jedyną płytą Deep Purple która na to zasłużyła był album „Machine Dead” (1972 r.). Z dyskografii The Grateful Dead na pięć gwiazdek zasłużyła tylko płyta mocno przesycona brzmieniem contry „American Beauty” (1970 r.), kiedy faktyczne wkład tej grupy do rozwoju rocka polegał na koncertach i długich improwizacjach, a płycie która je zawierała „Live Dead” (1970 r.) przyznano „tylko” cztery gwiazdki.

Szczególną niechęcią redaktorzy tego przewodnika pałali do przedstawicieli tzw. progresywnego rocka. Z tego powodu żadna z płyt zespołu Emerson Lake & Palmer nie otrzymała czterech gwiazdek. Zespół Yes dostąpił tego zaszczytu tylko w przypadku jednej płyty – „Fragile” z 1972 r. W przypadku grupy Genesis po cztery gwiazdki przyznano tylko dwóm najbardziej skomercjalizowanym albumom tej grupy: „Duke” (1980 r.) i „Genesis” (1983 r.). Nie chciano przy tym docenić naprawdę wybitnych płyt tych wykonawców: „Tarkus” (1971 r.) Emerson Lake & Palmer”, „Selling England By The Pound” (1973 r.) Genesis, czy “Close to the Edge” (1972 r.) Yes.

Tak przy okazji warto przypomnieć, że w tamtym okresie, a więc na początku lat 90., podobne podejście do ocen muzyki popularnej prezentowało także część dziennikarzy muzycznych w Polsce. Robili to zwłaszcza ci z nich, którzy bezrefleksyjnie zapatrzeni byli w amerykański punkt widzenia na muzykę popularną, w tym rockową. Przykładowo Filip Łobodziński współpracujący wówczas z miesięcznikiem „Rock’n’Roll” bardzo źle oceniał recenzowane tym piśmie płyty tego gatunku, a pisząc o symfonicznym rocku nazywał ten styl „symf rockiem”.

Skoro zabrakło tutaj wielu znaczących i dobrych wykonawców, a nawet jak się znaleźli, to ich płyty oceniono bardzo źle, trudno tutaj szukać artystów mniej znanych, reprezentujących to wszystko co wydawała później np. niemiecka wytwórnia Repertoire Records. Wykonawcy ci nie zmienili może biegu dziejów muzyki, ani nie sprzedali płyt w milionach egzemplarzy, ale za to sprawili, że niektórzy ludzie słuchając ich muzyki poczuli się szczęśliwi i spełnieni. Jednak ci wszyscy, którzy szukają w muzyce czegoś więcej niż tylko piosenek, nie muszą zaprzątać sobie głowy tą książką, bo na pewno nie znajdą tutaj artystów takich jak Gong, Camel czy tym podobnych.

Za to wszyscy, którzy oczekują zapoznania się z amerykańskim punktem widzenia na muzykę popularną będą usatysfakcjonowani, bo znajdą tutaj Franka Sinatrę (aż 15 płyt oceniono na pięć gwiazdek), Madonnę (trzy płyty ocenione na cztery a jedna na pięć gwiazdek), Michaela Jacksona (dwie płyty ocenione na pięć gwiazdek, dwie inne na cztery gwiazdki). W wypadku tych ostatnich dwóch wykonawców musimy pamiętać, że liczba ocenionych płyt dotyczyła ich dyskografii tylko do roku ukazania się książki.

W świecie dziennikarzy magazynu „Rolling Stone” taki dobór wykonawców i zaprezentowane oceny płyt są w pewnym sensie zrozumiałe. Dla nich bowiem – przynajmniej w ocenie muzyki rockowej - liczyły głównie dwie sprawy: pozycja danego wykonawcy na rynku amerykańskim i wyniki sprzedaży jego płyt na listach przebojów. A w Ameryce biznes to biznes. Dzisiaj z pewnością zmienili by zdanie i np. podwyższyli oceny płyt zespołu Black Sabbath, który – wówczas wydawało się, że znajduje się u kresu swego rozwoju, a obecnie powrócił z nowym bardzo dobrze się sprzedającym albumem „13” (2013 r.). Podobnie by było na pewno w przypadku grupy Deep Purple.

Gdyby chcieć podsumować te rozważania, na temat ocen płyt w tej książce, to trzeba powiedzieć, że o ile skąpiono przyznawania najwyższych ocen wykonawcom rockowym, zwłaszcza europejskim, to nie szczędzono tego amerykańskim artystom bluesowym, jazzowym, klasykom gospel, jazzu i country. Najwięcej wysokich ocen przyznawano tutaj także różnego rodzaju składankom podsumowującym dorobek danego artysty. Przykładami takich wydawnictw i ocen są trzypłytowy album „The Chess box” (1989 r.) Muddy Watersa, czy siedmioczęściowa składanka pt. „The Complete Dinah Washington on Mercury” (1946-1961) amerykańskiej wokalistyki jazzowej Dinah Washington.

Takiego zaszczytu, a więc przyznania pięciu gwiazdek, nie doznała jednak ani jedna z płyt klasyka brytyjskiego blues rocka Johna Mayalla. Przy tej okazji warto dodać, że tylko dwa jego albumy, z jego obszernej dyskografii, zasłużyły na cztery gwiazdki.

Na zakończenie tego opisu podam jeszcze kilka dziwnych ocen jakie znalazły się w tym przewodniku. z płyt Patha Metheny najwyżej (na pięć gwiazdek) oceniono dwie płyty: „80/81” (1980 r.) i „Question and Answer” (1990), w dyskografii Soft Machine nie znalazła się ani jedna płyta godna choćby tylko czterech gwiazdek, a wśród płyt Franka Zappy na pięć gwiazdek zasłużyły tylko trzy płyty: „We’re Only In It For The Money” (1967 r.), Uncje Meat” (1969 r.) i składanka „We’re Only In It For The Money/Lumpy Gry” (1986 r.).

Jak widać te tzw. profesjonalne oceny muzyki dokonane przez dziennikarzy magazynu „Rolling Stone” są dość nieprofesjonalne i tendencyjne. Niestety z racji rynkowej pozycji tego magazynu wysunięte w tej monografii oceny wpłynęły na długie lata na opinie o wielu recenzowanych tutach albumach.

Z płytami ocenionymi na pięć gwiazdek w wydaniu tej książki z 1979 r. możemy się zapoznać obecnie na stronie internetowej pod adresem:
https://rateyourmusic.com/list/Kronz/the_rolling_stone_record_guide__1979_edition/


Podsumowanie

Ogólnie rzecz biorąc to nie jest zła książka, bo zwiera wiele informacji i ukazuje głównie amerykański  punkt widzenia na muzykę popularną z początku lat 90. Jest to na pewno wiedza rzetelna, bo przekazana przez znanych dziennikarzy jednego z najważniejszych na świecie, jeżeli nie najważniejszego, pisma poświęconego pop kulturze.

Jednak dla europejskiego fana rocka, a zwłaszcza miłośnika bardziej wysublimowanych stylów jak np. progresywny rock, czy jazz rock, a także człowieka ciekawego muzyki spoza kręgu amerykańskiego nie będzie to dobre wydawnictwo. Nie będzie to dobry przewodnik po muzyce popularnej (mam na myśli opisywane 3 wydanie z 1992 r.), gdyż wytypowano do niego tylko niektórych selektywnie dobranych wykonawców a ich płyty oceniono tendencyjnie.

Brak niektórych artystów i tendencyjna ocena wielu płyt właściwie uniemożliwia polecenie tej książki niedoświadczonemu czytelnikowi. Czytając ją, może on bowiem, na zawsze zostać wprowadzony w błąd w ocenie niektórych wykonawców i ich znaczenia dla muzyki popularnej.

W 2004 ukazało się czwarte wydanie tego przewodnika płytowego. Tym razem jego redaktorami byli: Nathan Brackett i Christian Hoard. W obecnej postaci książka ta liczy 944 strony i podobnie jak w poprzednich wydaniach dokonano w niej wielu zmian, a także zapomniano o wielu ważnych wykonawcach np. o Robercie Johnsonie, Deep Purple, Metallice i Soft Machine. W zasadzie już te braki powinny tę pozycję zdyskredytować w oczach prawdziwych fanów muzyki popularnej. Trudno się więc dziwić, że krytycy i czytelnicy nie pozostawili suchej nitki na tej edycji tego wydawnictwa.

SBB – „SBB”, Metal Mind Productions, 1974 / 2008, Poland

  Debiutancki album zespołu SBB w powszechnie uważany jest w naszym kraju za jedną z najlepszych płyt w historii polskiego rocka. I faktyczn...